W stolicy agencje pracy tymczasowej prześcigają się przed świętami w oferowaniu atrakcyjnych warunków pracy: zapewniają darmowy dojazd do pracy, hotel na koszt pracodawcy i zarobki nawet 2,5 tysiąca złotych - donosi "Życie Warszawy".
Wymagania są niewielkie, a oferty bardzo kuszące. Dlaczego? Powodem są ogromne trudności w znalezieniu pakowaczy prezentów, recepcjonistów, magazynierów czy pracowników linii produkcyjnych. – Robimy, co możemy, by znaleźć personel dla naszych klientów, ale ludzie wyjechali za granicę i nie jest łatwo – tłumaczy gazecie szef firmy pośredniczącej w zatrudnieniu czasowym Krzysztof Wróblewski.
Jakich sposobów się imają, by znaleźć pracowników? Pomagają im nawet księża, którzy z ambon mówią o ofertach pracy, zatrudniani są też listonosze roznoszący do skrzynek ulotki z ofertami. I tak nie jest łatwo, bo bezrobocie, szczególnie w dużych miastach, jest niskie. W samej Warszawie zaledwie 3,2 procenta i właśnie tu o nowych pracowników jest najtrudniej.
Dlatego pracodawcy ruszają w Polskę. Często nawet z odległości kilkudziesięciu kilometrów za darmo dowożą chętnych do przedsiębiorstw i zakładów. Sama firma Wróblewskiego dowozi do stolicy ponad pół tysiąca osób.
Jak mówi gazecie Marek Maślanka, w jego okolicy próżno szukać pracy, więc dojeżdża do pruszkowskiej fabryki Daewoo z oddalonych o 80 km Brzezin. - Gdy trafiła się taka okazja, natychmiast z niej skorzystałem - mówi.
Takich jak on są setki, ale to wciąż nie zaspokaja potrzeb rynku, a prognozy dla pracodawców nie są wcale pomyślne. Dlatego coraz częściej spoglądają poza wschodnią granicę.
Źródło: Życie Warszawy, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24