NBP odnawia flotę służbowych samochodów. Jak na bank centralny europejskiego państwa przystało, "dziadować nie zamierza". Prezes będzie jeździł samochodem za 350 tys. zł, a cały zakup kosztować ma ok. 3,5 mln zł - donosi "Rzeczpospolita".
W tej chwili prezes Sławomir Skrzypek jeździ audi A8, rocznik 2000. - Samochód jest zużyty technicznie. Jego eksploatacja i zakup części są nieopłacalne - przekonuje "Rz" Józef Ruszar, szef Departamentu Komunikacji Społecznej NBP. Jego zdaniem, reszta samochodowej floty NBP również jest w opłakanym stanie.
– Jest już mocno wysłużona. Ostatnie przetargi na auta osobowe odbywały się siedem lat temu – wyjaśnia Ruszar.
31 nówek
Żeby stan ten poprawić, Narodowy Bank polski uzbroi się w 31 nowych aut. Najdroższe dostanie prezes - za 350 tys. zł, co, według gazety, wystarczyć ma na najlepsze modele mercedesa, audi czy lexusa. Osiem samochodów za 150 tys. zł każdy, trafi w ręce szoferów członków Rady Polityki Pieniężnej. Kolejne 22 auta trafią do oddziałów i centrali NBP, każdy za ok. 90 tys. zł.
Zdaniem polityków, NBP z ceną samochodów przesadza. Stanisław Stec z SLD, plany zakupów określa mianem "rozrzutności".
– Generalnie nie lubię dziadostwa i uważam, że szef NBP powinien jeździć przyzwoitym autem. Ale kupowanie tak drogiego samochodu jak dla prezydenta państwa to jest lekka przesada – dodaje poseł Jarosław Urbaniak (PO) z Sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
"Prezes musi"
Banku centralnego takie opinie z pantałyku nie zbijają.
– Nie chcemy, by auto dla prezesa było droższe, niż dla innych najważniejszych urzędników państwowych – zaznacza Ruszar. – Prezes przesiądzie się do pojazdu tej samej klasy. Jest jedną z kilku najważniejszych osób w państwie. Jeżdżenie tańszym samochodem byłoby populizmem.
Jakie auta zakupi bank, na razie nie wiemy.
Źródło: TVN CNBC Biznes, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES