Kto rok temu zdecydował się na kredyt we frankach szwajcarskich, zyskał kilka tysięcy złotych. O tyle więcej musiałby zapłacić odsetek, gdyby wybrał płatności w złotówkach - pisze "Życie Warszawy".
Już ponad rok funkcjonuje Rekomendacja S wydana przez Komisję Nadzoru Bankowego ograniczająca dostęp do kredytów walutowych. Aby je otrzymać, banki wyliczają zdolność kredytową tak, jakby klient zadłużał się w złotówkach. Ale to nie wystarcza. Kredytobiorca musi mieć zdolność spłaty kredytu wyższego od deklarowanego o 20 proc.
Dziennik zaznacza, ze nowe zasady odstraszyły wiele osób od pożyczek we frankach. Potwierdzają to dane Expandera - pośrednika finansowego. - W ostatnim roku obniżyła się popularność kredytów we frankach szwajcarskich. Ich udział w ogólnej liczbie udzielonych kredytów hipotecznych spadł z 89,4 proc. w styczniu 2006 r. do 77,5 proc. w maju 2007 r. - podaje Expander. Na całym rynku nowo udzielane kredyty w złotówkach stanowią już ponad połowę wszystkich pożyczek hipotecznych. A w najlepszym okresie udział kredytów walutowych wynosił 90 proc.
Spadek zainteresowania jest efektem nagłośnienia przez nadzór bankowy i same banki ryzyka walutowego, jaki wiąże się z pożyczkami w walutach obcych. Swoje zrobiła także informacja o rosnących w Szwajcarii stopach procentowych.
Tymczasem odwrócenie się od franka mocno odbiło się na kieszeniach pożyczkobiorców. To zasługa umocnienia się krajowej waluty względem franka a także podwyżek stóp procentowych, które dosięgnęły również Polskę. Od końca czerwca do 6 sierpnia tego roku złoty umocnił się wobec franka o 11,2 proc., a wobec euro o 6,4 proc. To zniwelowało efekt podwyżek szwajcarskich stóp procentowych.
Źródło: Życie Warszawy, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24