Po wczorajszej katastrofie malezyjskiego samolotu nad wschodnią Ukrainą wielu polskich turystów, podróżujących na Wschód, obawia się o bezpieczeństwo swoich lotów. - Są obawy w związku z lotami i dotyczą one trasy przelotu. Klienci pytają, czy trasa ich lotu przebiega nad Ukrainą - mówi dyrektor zarządzający fly.pl Maciej Nykiel. We wczorajszej katastrofie lotniczej malezyjskiego Boeinga 777 nad Ukrainą zginęło 298 pasażerów.
Zdaniem Nykiela, ten korytarz był dość popularny jeśli chodzi o loty azjatyckie. Teraz loty nad terytorium Ukrainy są całkowicie wykluczone.
- Trzeba się liczyć z tym, że linie lotnicze będą zmieniały czas przelotu do konkretnych destynacji azjatyckich, albo zmieni się rozkład lądowań na miejscu. Średnia podróż z Azji do Europy to około 10 godzin. Ten dystans potrzebny na ominięcie wschodniej Ukrainy da się nadrobić, poprzez przyspieszenie na innych odcinkach – mówi Nykiel.
Wyższe ceny
Jak podkreśla, omijanie terytorium Ukrainy, zwiększy koszt przelotu. Wydłuży się trasa lotu, a tym samym wyższe będzie i też zużycie paliwa. - Sytuacja jest monitorowana. Na tę chwilę, żadna z linii lotniczych nie przesłała komunikatu dotyczącego zmian w cenach lotów w kierunkach azjatyckich – mówi Nykiel.
Niebezpieczny precedens
- Obraz lotnictwa cywilnego na świecie zmieni się po tym wypadku. Nigdy do tej pory nie mieliśmy sytuacji z aktem terrorystycznym na takiej wysokości. Te wysokości zawsze były świętością. Samoloty dzisiaj latają nad różnymi regionami gdzie występują niepokoje polityczne czy wojenne . Otwarte są przecież korytarze nad Irakiem, nad Koreą, nad Środkową Afryką. To jest precedens, który w dłuższej konsekwencji wymusi na liniach lotniczych zmianę polityki i zapewne zaostrzenie barier bezpieczeństwa – zauważa dyrektor zarządzający fly.pl Maciej Nykiel.
Autor: pp//gry / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Grzegorz Jakubowski