Sprzedawcy oleju opałowego skarża się na uciążliwe kontrole fiskusa - i straszą przerwaniem sprzedaży tego paliwa. W środę demonstrowali przed ministerstwem finansów. Fiskus ustami wiceministra Jacka Kapicy odpowiada, że tylko kontrole powstrzymują szarą strefę.
Według prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych Haliny Pupacz, ponad 95 proc. firm działających w branży dystrybucji lekkiego oleju opałowego ma problemy z nierzetelną kontrolą skarbową. Szefowa Izby podkreśliła, że istnieje groźba wstrzymania dostaw tego paliwa grzewczego dla 3 mln indywidualnych odbiorców.
Przedsiębiorcy zrzeszeni w PIPP rozpoczęli pod gmachem resortu finansów dwudniowy protest, domagając się od ministerstwa objęcia szczególnym nadzorem kontroli podatkowych w ich branży.
Klient źle oświadczył, dystrybutora ścigają
Olej napędowy - czyli paliwo używane w samochodach czy maszynach z silnikami wysokoprężnymi - od oleju opałowego różni się jednym: wysokością podatku akcyzowego. Pod względem chemicznym różnic w zasadzie nie ma, wlanie "opałowego" do baku pozwala więc jeździć znacznie taniej.
Przedsiębiorcy sprzedający lekki olej opałowy mają obowiązek uzyskać od kupującego oświadczenie potwierdzające, że będzie go używał zgodnie z przeznaczeniem, czyli do ogrzewania. Muszą również zebrać dane osobowe klienta - m.in. nazwisko danej osoby, PESEL, NIP, adres i rodzaj oraz pojemność pieca, który chce opalać olejem. Takie wymogi wynikają z rozporządzenia ministra finansów z marca 2002 roku.
- Domagamy się, żeby kontrolerzy sprawdzali wszystko do samego końca, a nie od razu stawiali zarzuty dystrybutorom. Dzisiaj dzieje się tak, że nic nie jest udowodnione, a stawiane są zarzuty i naliczane są ogromne kary. Nie chcemy chronić tych, którzy rzeczywiście fałszowali oświadczenia. Chcemy, aby ci, którzy tego nie robili, a robili to ich klienci, nie musieli odpowiadać za czyny swoich klientów - tłumaczy zarzuty dystrybutorów Mirosław Kulak z Polskiej Izby Paliw Płynnych.
Z kolei Mirosław Skorupa z komitetu koordynacyjnego dystrybutorów podkreślił na konferencji prasowej, że w przypadku błędów formalnych w oświadczeniu lub podaniu przez kupującego nieprawidłowych informacji karany jest dystrybutor. - Urzędnicy blokują konta i zajmują majątek firmy przed formalnym zakończeniem kontroli - wyjaśnił.
- Znalezienie błędu w oświadczeniu oznacza dla urzędnika brak oświadczenia. Kara sankcyjna w tym przypadku wynosi 2 tys. zł za metr sześcienny sprzedanego oleju opałowego. To jest kwota dwudziestokrotnie przewyższająca wartość marży - zaznaczył Skorupa.
Halina Pupacz poinformowała, że z powodu kontroli zablokowano konta kilkudziesięciu firmom, a częściowa blokada kont lub innego mienia dotyczy kilkuset przedsiębiorstw.
Branża chyli się ku upadkowi?
Pupacz poinformowała, że obecnie w Polsce w branży dystrybucji lekkiego oleju opałowego działa ponad 1000 firm, z czego większość jest objętych kontrolami skarbowymi lub celnymi. - W tych firmach jest zatrudnionych ponad 20 tysięcy pracowników; znajdują się one przede wszystkim w tych regionach, gdzie jest wysoki wskaźnik bezrobocia - dodała.
PIPP szacuje, że do końca 2010 roku na rynku zostanie jedynie kilkunastu dystrybutorów, którzy dostarczają to paliwo dużym firmom na cele produkcyjne. Izba domaga się więc od resortu finansów "wydania jasnej wykładni przepisów dotyczących oświadczeń". Ponadto PIPP żąda, by firmy mogły prowadzić działalność gospodarczą do czasu zakończenia kontroli, bez konieczności blokowania kont.
Resort finansów: kontrole są skuteczne
Wiceminister finansów i szef Służby Celnej Jacek Kapica uważa natomiast, że przepisy regulujące kontrolę stacji paliwowych skutecznie umożliwiają wykrywanie nadużyć. Zdaniem wiceministra, część przypadków, gdy kwestionowane są złożone oświadczenie, to tylko efekt błędu - ale za błędy również trzeba odpowiadać.
- Jeżeli tam nie ma NIP-u, PESEL-u, to takie oświadczenie nie jest kompletne - powiedział. Dodał, że z orzeczeń sądów wynika, iż oświadczenia wystawiano np. na Tolka Banana, Karola Wojtyłę, Adama Małysza, czy Ewelinę Flintę. Zdarzały się też przypadki dopisywania cyfr przy liczbie sprzedanych litrów paliwa, by w oświadczeniach było ich więcej, niż faktycznie zakupiono.
Według resortu finansów kontrole wykazują, że na co drugiej stacji olej opałowy jest sprzedawany z naruszeniem przepisów. Resort podkreśla, że w zdecydowanej większości przypadków postępowania sądowe potwierdzają, że doszło do złamania prawa.
Wiceminister poinformował, że w 2009 r. sądy administracyjne wydały 62 orzeczenia dotyczące akcyzy od oleju opałowego, w 15 przypadkach uchyliły decyzje organów celnych, a w 47 przypadkach oddaliły skargi podatników. Kapica zapowiedział, że resort będzie badał przyczyny uchylania decyzji organów celnych, aby uniknąć przypadków błędów w prowadzeniu postępowań oraz by ograniczyć skalę uchylanych decyzji.
Według danych przytoczonych przez Kapicę, w 2009 r. przeprowadzono 530 kontroli dotyczących zobowiązań podatkowych w akcyzie od oleju opałowego. W 56 proc. kontroli stwierdzono nieprawidłowości, a szacowane straty państwa wyliczono na ok. 178 mln zł.
- Główne nieprawidłowości to brak oświadczeń, fikcyjne osoby wykazane w oświadczeniach, bądź niekompletne oświadczenia - wyjaśnił wiceminister. Dodał, że w 70 proc. kontroli kwota dodatkowych należności nie przekracza 10 tys. zł. W przypadku 14 proc. ujawnione zaległości wynoszą od 10 tys. zł do 100 tys. zł, a w przypadku 16 proc. wynoszą więcej niż 100 tys. zł, (w tym powyżej 1 mln zł - 5 proc.)
Wiceminister przyznał, że przedsiębiorcy mogą być ofiarami swoich pracowników, ale każdy z nich odpowiada za swoich podwładnych.
Źródło: PAP, Polskie Radio, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24