Niemieckie koncerny energetyczne chcą powołać fundacje do likwidacji elektrowni atomowych. A tamtejsza prasa zastanawia się, kto zapłaci za demontaż niepotrzebnej już infrastruktury - informuje "Deutsche Welle".
Energetyka Niemiec przechodzi transformację. Z sieci wyłączane są kolejne elektrownie atomowe. Niewykorzystywana infrastruktura generuje koszty, więc coraz częściej mówi się o jej demontażu. To jednak wymaga dużych nakładów finansowych.
Nie tylko zyski
"Do roku 2022, w którym zostanie zamknięta ostatnia, niemiecka elektrownia atomowa, ich operatorzy muszą łożyć na ich utrzymanie, ale na tym ich obowiązki się nie kończą. Ktoś musi przecież finansować także ich rozbiórkę, a potem utylizację odpadów radioaktywnych" - zauważa "Schwäbische Zeitung". Koncerny energetyczne chcą, aby koszty demontażu elektrowni atomowych poniosła specjalnie utworzona do tego celu fundacja, którą będzie finansowało państwo. "Socjalna gospodarka rynkowa nie opiera się wcale na założeniu, że akcjonariusze gromadzą zyski, a za wszystkie straty płacą podatnicy. Tymczasem tego właśnie domagają się obecnie dla siebie niemieccy operatorzy elektrowni atomowych, którzy wystąpili z pomysłem przerzucenia na barki państwowe wszystkich ciężarów związanych z ich likwidacją" - pisze Münchner Merkur".
Mit taniej energii
Natomiast "Wetzlarer Neue Zeitung" przekonuje na swoich łamach, że zasada, którą kierują się koncerny energetyczne są znane od lat. "To my prywatyzujemy zyski, a straty uspołeczniamy" - dodaje. Boński "General-Anzeiger" podkreśla, że koncerny energetyczne muszą teraz wypić piwo, które same nawarzyły forsując przez lata rozwijanie energetyki jądrowej. "Jedynym plusem dyskusji wokół pomysłu powołania publicznej fundacji, mającej zająć się likwidacją elektrowni atomowych, jest to, że obnażyła ona mit taniej energii atomowej. Szkoda tylko, że i za nią, jak zwykle, zapłacą podatnicy" - podaje "General-Anzeiger".
Autor: msz/klim/ / Źródło: Deutsche Welle