Brytyjski premier David Cameron podkreślił w piątek w Brukseli, że jego kraj nie dokona dodatkowej wpłaty 2,1 mld euro do tegorocznego budżetu. Wezwania do takiej zapłaty nazwał "kompletnie nie do zaakceptowania". Przywódcy uzgodnili, że w tej sprawie odbędzie się dodatkowe spotkanie ministrów finansów "28".
- To nie do przyjęcia, jak można zachowywać się ten sposób - powiedział Cameron na konferencji prasowej. Jak podkreśla Reuters, brytyjski premier wyglądał na zdenerwowanego. - Nie zapłacę tego rachunku do1 grudnia - dodał. - To się nie wydarzy - zapewnił.
Bruksela oczekuje
Komisja Europejska zażądała od Wielkiej Brytanii dodatkowej wpłaty 2,1 mld euro do unijnej kasy po tym, gdy okazało się, że tegoroczna składka Londynu była zbyt mała w stosunku do obliczonego według nowych zasad brytyjskiego produktu krajowego brutto.
Nowa formuła obliczania PKB, znana jako ESA 2010, do gospodarczego bilansu państwa dolicza m.in. dodatkowe kategorie wpływów z transakcji kapitałowych, jak też wydatki obywateli na usługi prostytutek i narkotyki.
W ramach tych wyliczeń okazało się, że dotychczas deklarowany PKB jest w niektórych państwach zaniżony w stosunku do rzeczywistego i dlatego muszą one wpłacić do unijnego budżetu zwiększoną składkę, a jednocześnie inne państwa dostaną dodatkowy rabat. Polsce według źródeł dyplomatycznych miałby przypaść zwrot ponad 300 mln euro. Z kolei Francja - według "Financial Times'a" - mogłaby liczyć aż na 1 mld euro rabatu.
Kłopoty budżetu?
Jak podaje Reuters, zdaniem Camerona, oczekiwania Unii ws. dodatkowych funduszy z brytyjskiego budżetu "nie pomogą" sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w bloku państw UE. Kłopoty budżetu UE rodzą pytania o kierunek w jakim podążą blok krajów UE - zaznaczył brytyjski premier. Premier David Cameron walczy przy okazji unijnego szczytu w Brukseli o 2,1 mld euro, które Komisja Europejska nakazała dopłacić Wielkiej Brytanii do unijnego budżetu. Oczekiwania Komisji wiążą się z lepszymi od innych krajów członkowskich wyniki brytyjskiej gospodarki. Z tego samego tytułu Francja ma otrzymać od KE zwrot w wysokości prawie 800 mln funtów.
Brytyjski rząd jest przeciwny zatwierdzonemu przez Parlament Europejski zwiększeniu wydatków unijnych o 5,4 mld funtów. Dla Wielkiej Brytanii oznacza to dodatkowe 680 mln funtów, które będzie musiała dopłacić do unijnego budżetu. Wraz z dopłatą za okres od 1995 roku, Wielka Brytania musiałaby więc wpłacić w tym roku do unijnego budżetu dodatkowe 2,4 mld funtów, czyli prawie jedną czwartą tegorocznej składki członkowskiej, która wyniesie około 10 mld funtów.
Emocje
Dla Londynu kwota do wpłaty okazała się zbyt wysoka, dlatego Cameron poruszył sprawę na szczycie. Premier Ewa Kopacz nie wymieniając nikogo z nazwiska relacjonowała dziennikarzom, że to była część Rady Europejskiej, na której "emocje wzięły górę".
Sam Cameron, którego cytuje Reuters, powiedział na konferencji prasowej, że żądanie wpłacenia dodatkowych środków jest "całkowicie nieakceptowalne".
Według relacji polskiej premier szczyt zgodził się, że w tej sprawie z przedstawicielami KE spotkają się ministrowie finansów krajów UE.
- Ustalenie końcowe jest takie - ja to ustalenie poparłam - aby jak najszybciej spotkali się ministrowie finansów wszystkich krajów UE z przedstawicielem KE i zdecydowali, w jakim trybie mogą wesprzeć te kraje, które będą miały bardzo krótki czas, żeby te zobowiązania wypełnić - powiedziała Kopacz.
Autor: mn / Źródło: reuters, pap