Afera hazardowa zaszkodziła nie tylko politykom, ale też samemu hazardowi. Niejaności wokół hazardu, a jeszcze bardziej podwyżka cen spowodowały znaczący spadek wpływów Totalizatora Sportowego. To nie jedyny kłopot: okazuje się, że wcześniej państwowy gigant łamał przepisy.
Sprzedaż Totalizatora Sportowego spadła o ponad 20 proc. - ujawnia "Puls Biznesu". Oficjalnych danych po raz pierwszy gazecie odmówiono, z nieoficjalnych zaś wynika, że na gry i loterie TS w styczniu 2010 r. Polacy wydaliśmy 212,7 mln zł.
Oznacza to, że plan zarządu na ten miesiąc (293,9 mln zł) został wykonany w zaledwie 72 proc. Źródła gazety mówią, że również luty był kiepski.
Mniej konkurencji, a wpływy spadają
Dzieje się tak pomimo kłopotów konkurencji: nowa ustawa drastycznie podniosła podatki dla automatów o niskich wygranych i ten biznes przestał być tak opłacalny, jak dotąd - z rynku już zniknęło 60 tys. maszyn.
Mimo to wpływy Totalizatora też spadły. Dlaczego? By znaleźć odpowiedź na to pytanie, zarząd firmy powołał już specjalny zespół kryzysowy. "Puls Biznesu" dotarł do sporządzonego przez ten zespół raportu.
Totalizator jesienią zmienił część nazw swoich gier - np. Dużego Lotka zastąpiło Lotto. Jednocześnie cena pojedynczego zakładu w tej grze skoczyła z 2 na 3 zł. Nie pomogła wielka kampania reklamowa - nowych graczy nie przybyło, a część dotychczasowych zrezygnowała.
Nie spełniły się obietnice częstych i wysokich kumulacji. Po zmianie cen niekorzystna okazała się proporcja między najniższą wygraną za tzw. "trójkę": dawniej trafienie trzech liczb pozwalało na opłacenie całego kuponu (8 zakładów), teraz już nie wystarcza nawet na 7 zakładów.
Kolejnym powodem spadku zainteresowania rynkiem gier jest przeniesienie transmisji losowań gier z Polsatu do TVP Info, a stacja ta ma mniejszy zasięg. Zmieniono też sposób transmisji - nie codziennie, a trzy razy w tygodniu, w dodatku o późnej porze. Pozostałe losowania można śledzić wyłącznie w internecie. Na dodatek o zmianie niedostatecznie poinformowano grających w punktach sprzedaży.
Dodatkowym powodem jest łączenie przez opinię publiczną Totalizatora Sportowego z aferą hazardową.
Jak wylicza "Puls Biznesu", jeśli taki poziom sprzedaży się utrzyma, to resorty finansów, sportu i kultury nie otrzymają od Totalizatora Sportowego ponad 270 mln złotych.
Naruszano prawo?
To nie koniec kłopotów państwowego giganta. Jak z kolei donosi "Dziennik Gazeta Prawna", Totalizator Sportowy przez kilkanaście lat organizował gry, które naruszały przepisy obowiązującej do końca ubiegłego roku ustawy o grach i zakładach wzajemnych.
Zgodnie z tymi przepisami, "ogólna wartość wygranych w grze liczbowej, totalizatorze i grze bingo pieniężne nie może być niższa niż 50 proc. kwoty wpłaconych stawek". Tymczasem Multi Lotek oraz Keno miały z góry określone tabele wygranych - niezależne od tego, ile zostało zawartych zakładów, za trafione liczby wypłacano zawsze taką samą kwotę.
Niekontrolowany?
Nad prawidłowością gier organizowanych prze TS czuwa resort finansów. Urzędnicy przyznają jednak, że nigdy nie kontrolowali Totalizatora pod kątem wypełniania wymogów ustawy.
Sprawdzano za to "prawidłowość ustalania i wpłacania wpłat z zysku".
Jak podaje Totalizator, w ciągu 13 lat dzięki grze w Multi Lotka milionerami zostało 9 osób, a roczne wpływy z niej wynosiły ok. 900 mln zł.
Źródło: Puls Biznesu, Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24