Trzeba ograniczyć wydatki publiczne - uznają zgodnie posłowie koalicyjnego PSL i opozycja. Ale stawiają warunki dla poparcia propozycji wprowadzenia reguły wydatkowej, którą proponuje premier Tusk. Domagają się m.in. mniejszej rozrzutności od ministrów.
W niedzielę premier Donald Tusk mówił, że jeśli potwierdzi się wygrana Bronisława Komorowskiego, to on, jako szef rządu, będzie przekonywał partnerów w parlamencie do wprowadzenia tzw. reguły wydatkowej.
Przewiduje ją projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych, który przygotowało Ministerstwo Finansów. Zgodnie z regułą wzrost wydatków, tzw. elastycznych i nowych wydatków sztywnych, nie będzie mógł być wyższy niż 1 punkt procentowy powyżej inflacji.
"Politycy się rwą, ale..."
Co na to koalicjant? Szef klubu PSL Stanislaw Żelichowski zwrócił w poniedziałek uwagę, że "politycy rwą się do obniżek podatków, za co im chwała", jednak powoduje to konieczność cięcia wydatków.
- Będzie dylemat - których - ocenił Żelichowski. I dodał: - Jestem gotowy na taką regułę pod warunkiem, że Ministerstwo Finansów zredukuje zatrudnienie z 60 tys. osób do 20 tys. Zaoszczędzone koszty jesteśmy w stanie przeznaczyć na taką regułę.
Żelichowski wskazał na koszty komputeryzacji administracji, które według niego wyniosą 15 mld zł. Zdaniem posła, przy obecnych przerostach zatrudnienia w sferze publicznej pieniądze te będą wyrzucone w błoto. - Nie da się niczego zrobić bez rozpoczęcia prac od ministra finansów, który ma gigantyczne "Bizancjum". Ono cały czas się powiększa - stwierdził szef klubu PSL.
Zastrzeżenia ma też poseł Stanisław Stec z Lewicy. - Coś trzeba wymyślić, bo dochody spadają, a spiralę zadłużenia trzeba przerwać. Od tej reguły muszą być jednak wyjątki, bo niektóre rzeczy, jak dofinansowanie ZUS czy KRUS są zabezpieczone ustawowo - powiedział.
Według Steca, wprowadzenie reguły nie może odbić się na ludziach najbiedniejszych.
"Ministrowie są rozrzutni, trzeba założyć kaganiec"
Także Henryk Kowalczyk z PiS uważa, że trzeba ograniczyć deficyt, gdyż państwo musi się ratować przed narastającym lawinowo zadłużeniem, a reguła może zahamować wzrost wydatków.
- Potrzebne są też ograniczenia w administracji. W ubiegłym roku już o tym mówiono, ale wynagrodzenia i zatrudnienie wzrosły prawie we wszystkich resortach. "Kaganiec" trzeba założyć, bo obecni ministrowi są rozrzutni - powiedział.
I dodał, że regułę można uznać jako jedną z metod ograniczenia wzrostu wydatków, ale jego zdaniem cięcia powinny dotyczyć tylko wydatków bieżących, a nie inwestycyjnych.
Przewodniczący komisji finansów publicznych Paweł Arndt z PO uważa, że wprowadzenie reguły wydatkowej jest jednym ze sposobów walki z nadmiernym deficytem i dlatego zasługuje na poparcie.
- Wszystkie kraje walczą z nadmiernymi deficytami i my też powinniśmy to robić. Przy wysokim wzroście gospodarczym i niskiej inflacji wprowadzenie reguły wydatkowej pozwoli na ograniczenie wzrostu wydatków, a tym samym deficytu sektora finansów publicznych w stosunku do PKB" - powiedział Arndt.
Źródło: PAP, lex.pl