Firmy ubezpieczeniowe odmawiają kredytobiorcom spłacania rat kredytu, gdy ci zachorują na raka. Dzieje się tak, mimo że dla banków i firm ubezpieczeniowych polisy dołączane do kredytu hipotecznego to prawdziwa żyła złota - pisze "Gazeta Wyborcza".
- Oznajmili, że choć co miesiąc płacę na ubezpieczenie, to nic nie dostanę. Bo rak to choroba naturalna, a nie nieszczęśliwy wypadek. I że nic nie stoi na przeszkodzie, bym dalej pracował i spłacał hipotekę - mówi "Gazecie Wyborczej" Krzysztof, któremu ubezpieczyciel odmówił spłacania rat kredytu. Gdy dwa lata temu Krzysztof wziął kredyt hipoteczny, bank postawił warunek: musi dokupić polisę na wypadek zdarzeń losowych. Gdyby coś mu się stało, ubezpieczyciel miał za niego spłacać raty.
Mężczyzna nie wierzy, że wygra proces. - Wiele firm ubezpieczeniowych zyskuje na tym, że ich klienci nie mają siły dochodzić swoich praw w sądzie - mówi "GW" adwokat Piotr Schramm z kancelarii Gessel. Przyznaje, że w warunkach umowy roi się od zapisów, które wykluczają wypłatę odszkodowania. Ubezpieczyciele zabezpieczają się przed najczęstszymi ciężkimi chorobami. Warto jednak walczyć o swoje - dodaje prawnik.
Wiele firm ubezpieczeniowych zyskuje na tym, że ich klienci nie mają siły dochodzić swoich praw w sądzie. Piotr Schramm, kancelaria Gessel
Żyła złota
Kredyt hipoteczny ma zaciagnięty już ponad milion osób. W większości banków jest połączony z obowiązkowym ubezpieczeniem. To dla banku żyła złota. W BPH ubezpieczenie na życie sprzedawane z firmą Hestia przy trzystu tysiącach złotych kredytu na 30 lat kosztuje każdego roku 2,4 tys. zł. Podobne ubezpieczenie bezpośrednio w Hestii to koszt niespełna tysiąca złotych rocznie.
Polacy wydają co roku na polisy dołączane do kredytów przynajmniej miliard złotych. Są przekonani, że jeśli coś im się stanie, firma ubezpieczeniowa weźmie na siebie ciężar rat.
Pacjent leczony z powodu raka płuca przechodzi ciężką operację, naświetlania i chemioterapię z wieloma bardzo dokuczliwymi skutkami ubocznymi. Jeżeli to nie jest trwała i całkowita niezdolność do pracy, to nie wiem, co nią jest. Prof. Cezary Szczylik, kierownik Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie
- Te gadżety można by sobie darować, gdyby nie to, że są obowiązkowe - mówią eksperci.
- Prawa nie łamiemy, klient wie, co podpisuje - mówią ubezpieczyciele. Dodają, że można wybrać droższą polisę dającą pełną ochronę. Ale bankowcy o tym nie informują.
- Nie możemy interweniować, póki ubezpieczyciele nie łamią prawa - mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego, której te firmy podlegają.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24