Projekty rozwijania wydobycia gazu z łupków i energetyki jądrowej wykluczają się, trudno je realizować jednocześnie - przestrzegł prezes PGE Krzysztof Kilian. Choć rząd z programu jądrowego nie rezygnuje, to - jak zapowiedział w środę minister skarbu - "priorytetem Polski jest szukanie i wydobycie węglowodorów". Z kolei premier zapowiedział dziś zarówno kontynuowanie programu jądrowego, jak i rozwijanie programu łupkowego.
- Strategia polega na takiej dywersyfikacji źródeł energii, która umożliwi Polsce pełne bezpieczeństwo i niezależność od zewnętrznych dostawców energii, a to oznacza kontynuowanie programu jądrowego i rozwijanie bardzo intensywne programu łupkowego - mówił Donald Tusk.
Premier jedno, minister drugie
Tymczasem minister skarbu Mikołaj Budzanowski mówił w środę podczas debaty o energetyce w Sejmie, że priorytetem dla Polski jest poszukiwanie i zwiększanie wydobycia węglowodorów, zaś na decyzję ws. programu jądrowego trzeba poczekać. - Wszystkie pieniądze, które są możliwe do uzyskania w ramach programu Inwestycje Polskie, ale także środki ze źródeł własnych i zewnętrznych będą przeznaczone na sfinansowanie kluczowego projektu zwiększenia wydobycia węglowodorów - mówił Budzanowski. I dodał: - Co do energetyki jądrowej, to ostateczna decyzja zostanie podjęta, gdy będziemy mieli raport środowiskowy i będzie podjęta decyzja środowiskowa co do lokalizacji. Nie można się tego spodziewać wcześniej niż na przełomie 2014/2015.
Wcześniej rząd zapowiedział, że do 2020 r. na inwestycje w energetykę przeznaczy się 60 mld zł, a na gaz łupkowy do 2016 r. - 50 mld zł.
"Jeden program wyklucza drugi"
Prezes PGE Krzysztof Kilian mówił z kolei w środę wprost, że nie ma możliwości realizowania równolegle programu atomowego i inwestycji w łupki.
- Te dwa programy nie mogą się zakończyć sukcesem. Jeden wyklucza drugi. Nie można mieć jednocześnie ruchu lewostronnego i prawostronnego na ulicy, bo grozi to poważnymi konsekwencjami - dodał.
- To jest wypowiedź szefa firmy, a nie ministra, czy szefa rządu. Dla polskiego rządu energetyka jądrowa i oczywiście inwestycje w gaz łupkowy to są priorytety. Tutaj nic się nie zmieniło. Będziemy rozmawiali z polskimi firmami, co do których mamy przekonanie, że powinny i w jednym i w drugim przedsięwzięciu uczestniczyć - odpowiedział Kilianowi w czwartek premier.
Dodał, że jest zrozumiałe, iż prezesi firm oceniają projekty energetyczne oraz inwestycje w gaz łupkowy pod kątem swoich możliwości finansowych.
"Jedno i drugie, to praca na pół gwizdka" Opinię prezesa Kiliana podziela jednak sekretarz generalny Społecznej Rady Konsultacyjnej Narodowego Programu Redukcji Emisji prof. Krzysztof Żmijewski. - Nie ma możliwości, byśmy mieli i energetykę atomową i gaz łupkowy - powiedział dziennikarzom.
- Po pierwsze, obie inwestycje są bardzo poważne, a polskiego sektora energetycznego nie stać na to, by prowadzić oba projekty jednocześnie - stwierdził Żmijewski. Wskazał też, że koszt budowy jednej elektrowni jądrowej to co najmniej 50 mld zł. - Oceniam, że to nawet 65 mld zł, licząc bez inwestycji towarzyszących, czyli przyłączeń do sieci - dodał. Żmijewski stwierdził, że polski system energetyczny nie będzie potrzebował tyle energii, gdyby obydwa projekty były realizowane.
- Jeśli będziemy produkować energię w elektrowniach gazowych, to nie będzie potrzeby produkować energii z atomu. Jeśli zbudujemy jedno i drugie, to będą pracować na pół gwizdka, a elektrownia jądrowa, która pracuje na pół gwizdka to bankructwo. Nie może pracować 4 tys. godzin w roku, dobra elektrownia jądrowa musi pracować 8 tys. godzin w roku - uważa Żmijewski.
Autor: MAC, mon/mtom / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24