Parlament w Rydze - wbrew licznym protestom samych Łotyszy - przegłosował ustawę, która zakłada cięcia w wydatkach na 500 milionów łatów (711 mln euro) oraz podwyżki podatków. Wszystko po to, by spełnić wymogi zagranicznych pożyczkodawców, od których pomocy Łotwa jest zależna.
Od nowego roku wprowadzone zostaną podatki od nieruchomości i zysków kapitałowych, a także zysków z odsetek i depozytów.
W ostatnich tygodniach przez Łotwę przeszła fala pokojowych demonstracji. Lekarze, nauczyciele i studenci protestowali przeciwko cięciom w wydatkach budżetowych.
Budżetowi na przyszły rok muszą się teraz przyjrzeć urzędnicy Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej, które zapewniają temu nadbałtyckiemu krajowi 7,5 miliarda euro pomocy.
Łotwa zwróciła się o pomoc do zagranicznych instytucji, po zapaści, jakiej w wyniku kryzysu uległ jej system bankowy i rynek nieruchomości. W trzecim kwartale gospodarka kraju skurczyła się o 18,4 procent rok do roku.
Premier Łotwy, już po przyjęciu budżetu, powiedział, że kraj ma za sobą bardzo długi i trudny proces, a najważniejszy etap konsolidacji finansów publicznych już minął.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24