Politycy PiS swoimi wypowiedziami upolityczniają sytuację wokół Giełdy Papierów Wartościowych, co szkodzi rynkowi - uważa szef sejmowej komisji skarbu Tadeusz Aziewicz (PO). To reakcja na apel PiS do KNF i CBA ws. nominacji na szefa GPW Pawła Tamborskiego.
Aziewicz odniósł się m.in. do zarzutu PiS, że powołanie na szefa GPW Tamborskiego, który wcześniej był wiceministrem skarbu, mogło być złamaniem przepisu o rocznej karencji, czyli zakazie podejmowania pracy przez urzędnika państwowego u pracodawcy, w stosunku do którego podejmował decyzje.
- To prawda, że zgodnie z prawem osoby pełniące funkcje publiczne nie mogą przed upływem roku od zaprzestania zajmowania stanowiska być zatrudnione w firmie, w sprawie której podejmowały decyzje. W uzasadnionych przypadkach zgodę na zatrudnienie przed upływem roku może jednak wyrazić komisja powołana przez prezesa Rady Ministrów. Jej uzyskanie to jeden z warunków wejścia w życie uchwały powołującej Pawła Tamborskiego na stanowisko prezesa Giełdy. Nie ma mowy o łamaniu przepisów - przekonywał Aziewicz w wypowiedzi dla PAP.
Destabilizacja giełdy
Polemizował z opinią PiS, że wskutek tej nominacji doszło do destabilizacji giełdy. W jego ocenie wydaje się on być "absurdalny". Jak podkreślił, Tamborski jest związany z rynkiem kapitałowym od ponad 20 lat, trudno zatem "mówić, że jest to kandydat polityczny". - Dlatego analitycy rynków i inwestorzy przyjęli wiadomość o tej kandydaturze pozytywnie. W najbardziej newralgicznych momentach związanych z wyborem nowego prezesa, wahania kursu akcji GPW były nieznaczne - argumentował.
- Warto sprawdzić, jak wyglądały notowania GPW 6 czerwca, gdy Ministerstwo Skarbu poinformowało oficjalnie o swoim kandydacie. Kurs GPW poszedł wtedy do góry o niemal 2 proc. Na wartości zyskały także główne indeksy warszawskiej giełdy - kontynuował.
Tamborski a Ciech
Szef komisji skarbu odniósł się też do krytyki PiS dot. udziału Tamborskiego w prywatyzacji Ciechu. - To prawda, że Paweł Tamborski nadzorował prywatyzację Grupy Ciech. Nie widzę w tym niczego, co mogłoby podawać w wątpliwość jego zdolność do pełnienia funkcji prezesa GPW. Ciech nie był nigdy spółką uznawaną za podmiot o znaczeniu strategicznym, a zamiar jego sprywatyzowania był wpisany do planów prywatyzacji na lata 2008-2011 oraz na lata 2012-2013. Sprzedaż Ciechu była także zakładana w roku 2014, o czym publicznie informowano - zaznaczył.
Według niego do sprzedaży akcji grupy Ciech doszło "w najbardziej transparentny sposób - przez Giełdę Papierów Wartościowych, w drodze odpowiedzi na wezwanie". - Każdy inwestor gotów do zaoferowania wyższej ceny, mógł w trakcie procesu ogłosić kontrwezwanie, a rynek mógł śledzić przebieg procesu. Ze sprzedaży Ciechu pozyskano dla Skarbu Państwa 619 mln zł. Warto podkreślić, że Skarb Państwa nie spełnił warunków wezwania, pobierając maksymalnie możliwą dywidendę, i nie powołując w skład Rady Nadzorczej Ciechu przedstawiciela inwestora oraz nie podpisując z inwestorem umowy o strategicznej współpracy - opisywał.
Absurdalne zarzuty?
Zdaniem Aziewicza "absurdem jest mówienie o tym, że rządy Platformy doprowadziły do obniżenia kursu akcji Ciechu". - Wiele wskazuje na to, że elementem, który negatywnie wpłynął na sytuację spółki, była niekorzystna dla Ciechu polityka akwizycyjna prowadzona w czasach rządów PiS – w latach 2006-2007. Warto też zapoznać się z raportem NIK-u z lipca 2008, poświęconym wynikom kontroli prywatyzacji zakładów wielkiej syntezy chemicznej w latach 2005-2007, bardzo bolesnym dla osób nadzorujących branżę chemiczną w tamtym okresie. Można w nim przeczytać między innymi o częstych zmianach zarządów spółek, które powodowały zmiany koncepcji inwestowania i utrudniały realizację zaplanowanych zamierzeń inwestycyjnych - dodał Aziewicz.
Tamborskiego, do niedawna wiceministra skarbu, na nowego prezesa spółki powołało 26 czerwca Walne Zgromadzenie GPW. Aby objąć tę funkcję, musi on otrzymać zgodę KNF.
Zarzuty PiS
W środę posłanka PiS Beata Szydło, wiceszefowa sejmowej komisji finansów zaapelowała do KNF, żeby ta, "kierując się bezstronnością i niezależnością, dokonała rzetelnej oceny tej nominacji". - Uważamy, że Paweł Tamborski to najbardziej polityczny z dotychczasowych prezesów GPW - mówiła.
Jako zarzuty wobec nowego prezesa GPW przedstawiła m.in. fakt, że Tamborski, jako wiceminister skarbu, zajmował się prywatyzacją państwowej spółki chemicznej Ciech. Chodzi o przejęcie na początku czerwca pakietu 51,1 proc. akcji Ciechu przez KI Chemistry spółkę z grupy Kulczyk Investments należącej do najbogatszego Polaka Jana Kulczyka. PiS już w kwietniu sprzeciwiało się tej prywatyzacji, uznając, że oferta Kluczyka jest niekorzystna, a zakłady powinny pozostać pod kontrolą państwa, jako potencjalnie bardzo dochodowe. Dlatego Szydło oceniła tę prywatyzację, jako "kontrowersyjną".
Wniosek o kontrolę
Z kolei poseł PiS Marcin Mastalerek zapowiedział, że jego klub zwróci się pisemnie do szefa CBA o wszczęcie kontroli ws. nowego prezesa GPW. - Istnieje podejrzenie, że może zostać złamany przepis o rocznej karencji - zakazie podejmowania pracy przez urzędnika państwowego u pracodawcy, w stosunku do którego podejmował decyzje. Jak wiadomo Paweł Tamborski był wiceministrem skarbu i nadzorował rynek kapitałowy, spółki, które są na GPW i brały udział w prywatyzacji - powiedział. W rozmowie z PAP powołał się na art.7 Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne.
Poseł mówił też o spadkach na giełdzie, do których miało się przyczynić zamieszanie z odwołaniem Tamborskiego z ministerstwa skarbu i powołaniem go na nowego szefa GPW.
Tamborski był wiceministrem skarbu od stycznia 2012 r. Na początku czerwca br. premier Donald Tusk przyjął dymisję Tamborskiego, rezygnacja oficjalnie miała związek z planowanym zgłoszeniem na stanowisko prezesa GPW.
Walne Zgromadzenie GPW, po wybraniu Tamborskiego na nowego prezesa, na wniosek Ministerstwa Skarbu Państwa, zostało przerwane do 15 lipca. Przedstawicielka MSP argumentowała, że powodem przerwania walnego jest oczekiwanie na zgodę KNF na powołanie Tamborskiego na szefa GPW.
Autor: //gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24