Mniej blichtru i ograniczenie wystawnych przyjęć - takiej atmosfery spodziewają się gospodarze festiwalu filmowego w Cannes, który zaczyna się już w środę. Organizatorzy nie obawiają się jednak kryzysu, lecz liczą, że ich skromniejsze wydatki pozwolą skupić się na tym, co zawsze w Cannes było najważniejsze. Na filmach.
- Kryzys jest na całym świecie. To kryzys finansowy, ale też w pewnym sensie kryzys moralny. Nie dotyczy on samego festiwalu, lecz imprez towarzyszących. Myślę, że wcześniej mieliśmy zbyt wiele przyjęć. W tym roku możemy położyć nacisk na sztukę filmową i nie zajmować się gwiazdami i gwiazdeczkami - mówi Thierry Femaux, dyrektor festiwalu filmowego w Cannes.
Filmowy biznes
Jak zauważa TVN CNBC Biznes, część gości w tym roku nie pojawi się w kurorcie lazurowego wybrzeża. W Cannes zabraknie między innymi magazynu Vanity Fair, który w zeszłym roku zorganizował najbardziej wystawne przyjęcie. Koniec dawnego splendoru może jednak oznaczać kłopoty dla miejscowego biznesu. - Przed dwoma tygodniami byłem bardziej pesymistyczny. Główna zmiana w tym roku polega na tym, że rezerwacji dokonuje się znacznie później. Przedstawiciele największych koncernów wydają się być bardziej przezorni - mówi Emmanuel Caux, dyrektor Majestic Barriere Hotel.
- Myślę, że będziemy mieli ruch, ale nie tak duży, jak wcześniej. To nie będzie festiwal jak za starych, dobrych czasów - dodaje Linda Taylor, właścicielka restauracji.
Przedstawiciele hollywoodzkich koncernów nie powinni jednak tracić dobrego nastroju. Pomimo recesji amerykańskie produkcje biją w tym roku rekordy oglądalności, a wzmacniający się dolar oznacza, że Stary Kontynent jest tańszy dla Amerykanów.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/TVN CNBC Biznes