Na tegorocznej aukcji w Janowie Podlaskim sprzedano 26 koni za 2,99 mln euro - podsumowuje "Rzeczpospolita". Nie wszystkie, na które byli chętni, bo polskie stadniny nie godzą się na kwoty poniżej 10 tys. euro. Niektórych koni nie sprzedają w ogóle: - To dobro narodowe - mówią. Polska sprzedaje wyłącznie te araby, które nie zubożą rodzimej hodowli.
Co roku latem w stadninie w Janowie Podlaskim odbywa się najgłośniejsza w świecie aukcja koni arabskich: Pride of Poland (Duma Polski). Od 39 lat wystawiają tu na sprzedaż konie stadniny w Michałowie, Janowie, Białce. Od kilku lat w aukcji udział biorą prywatni polscy hodowcy.
– Rynek koni arabskich bardzo się w Polsce zmienił. W państwowych stadninach mamy około 250 klaczy, a w całym kraju około 1 tys. Widać więc, że większość jest już w rękach prywatnych – wyjaśnia Marek Trela, prezes janowskiej stadniny, z zawodu weterynarz, znawca koni i były jeździec warszawskiej Legii.
Stajnia ze zgodą konserwatora zabytków
Nowe stajnie należą do inwestycji z ostatnich lat, na które Janów może sobie pozwolić, bo ceny arabów wciąż idą w górę. Dwie stajnie kosztowały ponad 2 mln zł, a około 10 mln zł – wielki maneż pokazowy z trybunami, zapleczem i drogami dojazdowymi, postawiony dwa lata temu dla Pride of Poland.
– W tej stadninie wszystko jest zabytkowe, więc i nowe obiekty stawiamy za zgodą konserwatora – wyjaśnia prezes.
Ubezpieczenie konia
W tym roku w drugą niedzielę sierpnia stała bywalczyni janowskiej aukcji - żona perkusisty Rolling Stones, Charliego Wattsa, Shirley Watts kupiła w Janowie cztery klacze, w tym pięcioletnią siwą Amrę za 340 tys. euro. Po aukcji klacz w nowej stajni czeka na transport do Wielkiej Brytanii.
– Od opadnięcia młotka aukcjonera kupiona klacz jest ubezpieczona na mniej więcej tydzień, czyli na tyle, ile potrzebuje na dotarcie do właściciela – tłumaczy Barbara Mazur, właścicielka firmy Polturf, która od ośmiu lat organizuje janowskie aukcje. - To rodzaj ubezpieczenia na życie dla konia. Stanowi 3–5 proc. wylicytowanej wartości, wykupujemy je w amerykańskiej firmie z Ohio C. Jarvis Insurence of Solon, bo działający na rynku polskim ubezpieczyciele nie oferują wymaganych przez nas polis.
Przyznaje, że opłaty za ubezpieczenie są w 2008 roku rekordowe, bo i rekordowa cena padła na licytacji. Cena wszech czasów.
Rekordowa Kwestura dla szejka
O Kwesturę rywalizowało trzech hodowców – dwóch Arabów i Amerykanin z Kalifornii. Ten amerykański stan to także mekka hodowców. Stamtąd właśnie pochodził poprzedni cenowy rekord za polskiego araba. Padł z w 1985 r. Klacz Penicylina została sprzedana za 1,5 mln dolarów, a Diana za 1,2 mln dolarów. Na aukcji w Janowie w 1981 r. za ogiera El Paso zapłacono 1 mln dolarów.
Książę Ammar bin Humaid al Nuaimi, syn władcy Ajmanu, najmniejszego z Emiratów Arabskich, Kwesturę upatrzył sobie dawno: 13-letnia kasztanka z białą łezką na łbie i skarpetkami na przednich nogach ze stadniny w Michałowie to wielokrotna czempionka. Książę dał za nią w Janowie Podlaskim1.125 tysięcy euro.Inne konie również zyskały wysoką cenę. Państwo Watts kupili siwą klacz Amrę za 340 tysięcy euro i Andromedę za 270 tysięcy euro. Wśród nabywców aukcji w Janowie byli: Brytyjczycy, Belgowie, Saudyjczycy i Włosi.
– W loży VIP-ów mamy 400 gości, połowa to goście zagraniczni - opowiada "Rzeczpospolitej" Barbara Mazur. - Dla publiczności jest ok. 1 tys. miejsc. W aukcji uczestniczy 40–50 osób. Każda wpłaca wadium wysokości 2 tys. euro. Nie wszyscy licytują osobiście. Szejkowie najczęściej wysyłają przedstawicieli, którzy po okazaniu pełnomocnictwa reprezentują ich w licytacji, np. za szejka Ajmanu licytował trener jego koni.
Aukcja na miliony
W sumie na tegorocznej aukcji Pride of Poland sprzedano 26 koni za 2,99 mln euro. Nie wszystkie, na które byli chętni, bo polskie stadniny nie godzą się na kwoty poniżej 10 tys. euro. Najniższą tegoroczną ceną było 12 tys. euro za siwą Albertynę z Białki.
– Aby osiągnąć wysoką cenę konia, trzeba w niego zainwestować. Przede wszystkim musi występować w zagranicznych pokazach. Dlatego nasze araby wędrują po Europie i za ocean – mówi prezes.
Jednak niektóych koni się nie sprzedaje.
– Najlepsze klacze zostają w Polsce i wzbogacają materiał genetyczny naszych arabów - tłumaczy prezes Trela. – To dobro narodowe – dodaje.
Krowy wspierają stadninę
W Janowie jest dziś prawie 500 koni, hoduje się też angloaraby. Codziennie zjadają one 1,5 tony owsa i 2 tony siana z pól i pastwisk należących do stadniny (w sumie 1700 ha, z tego prawie 1000 ha pastwisk). Pracuje tu 60 osób (20 lat temu – 250). Roczny zysk netto spółki sięga 1,2 mln zł. Nie zapewniają go jednak słynne konie, ale... krowy.
– Żadna hodowla koni nie zarobi na siebie. Dlatego mamy 250 krów mlecznych, które przynoszą stały dochód – wyjaśnia prezes Trela.
– Stadnina działa 191 lat i musi zostać stadniną państwową. Tylko dzięki temu zachowamy materiał genetyczny polskich arabów. Prywatne stadniny często przestają istnieć wraz ze śmiercią właścicieli – dodaje Marek Trela.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24