Kolejna polska spółka nie oparła się kryzysowi. Leżący w Specjalnej Strefie Ekonomicznej i zatrudniający 960 osób Zakład Zespołów Mechanicznych należący do Huty Stalowa Wola stał się niewypłacalny. Prezes Wiesław Szymczak złożył już w piątek do sądu wniosek o upadłość, ale we wtorek poinformował o tym załogę. Pracownicy są zdruzgotani.
Prawdopodobnie w połowie lutego do spółki wejdzie syndyk i podejmie decyzje o tym, kogo zwolnić. Pracownicy są w szoku, szczególnie ci, którzy mają do emerytury niewiele lat. Na wtorkowym spotkaniu pytali prezesa, czy jest szansa na wycofanie wniosku o upadłość. Usłyszeli, że nie ma takiej możliwości.
- Pracy jest tylko dla 35 procent załogi - oszacował prezes. Na skutek niepłaconych rachunków Zakład Energetyczny odciął prąd od części hal zakładu. Komornik zajął konta spółki po tym jak jeden z klientów nie doczekał się wypłaty należności za dostarczony towar. Spółka nie ma pieniędzy na zapłatę za dostarczone odkuwki do obróbki mechanicznej, kuźnia wstrzymała ich dostawy. Rachunki za prąd wzrosły o 30-45 proc. po tym, jak zostały uwolnione ceny prądu dla przemysłu. Zakłady energetyczne od razu je podniosły.
- Biorę całkowitą odpowiedzialność za podjętą decyzję. Innej być nie mogło - zapewnił prezes. Powodem tarapatów, w jakie wpadła spółka jest rezygnacja austriackiej firmy Hartl z zamawianych kruszarek kamieni oraz drastyczne ograniczenie zamówień ze strony Huty Stalowa Wola, od której ZZM jest zależny, i do której wysyłał sześćdziesiąt procent swoich części i zespołów do montażu koparek i ładowarek.
Źródło: Echo Dnia
Źródło zdjęcia głównego: TVN24