- Ma mieć kolor czerwony, a odcień wiśniowy - m.in. w taki sposób opisuje polskiego kabanosa certyfikat jakości, który przyznawany jest przez Komisję Europejską. W środę podjęto decyzję o drugim, czyli ostatecznym wpisaniu polskiego wniosku o unijną ochronę kabanosa jako produktu tradycyjnego UE. Zgodnie z procedurami z odpowiednim logiem pojawi się on w sprzedaży za maksymalnie półtora miesiąca.
- Dzisiaj została podjęta decyzja o ponownej, ostatecznej publikacji. Oznacza to, że informacje o chronieniu kabanosa, jako produktu wykonanego według tradycyjnej, polskiej receptury zostanie opublikowana w dzienniku urzędowym Unii Europejskiej. Będzie to miało miejsce za 2-3 tygodnie. Potem, 20 dni od chwili publikacji, przepis wejdzie w życie, czyli maksymalnie za półtora kabanos będzie mógł być udekorowany znaczkami Unii Europejskiej - mówi Cezary Lewanowicz, rzecznik Komisji Europejskiej.
- Te procedury zabierają trochę czasu, gdyż wymagają dwukrotnego opublikowania w dzienniku urzędowym Unii Europejskiej od chwili, gdy kraj zgłosi produkt. Polska zgłosiła swój wniosek w 2007 roku, a w 2008 roku został on opublikowany po raz pierwszy. Póżniej został jednak zablokowany przez Czechy, Austrię i Niemcy, które zgłosiły zastrzeżenia co do specyfiki kabanosa, twierdząc, że kabanos wcale nie jest taki niezwykły, bo wytwarzają u siebie podobny produkt. Okazało się jednak, że zastrzeżenia te są bezpodstawne - dodaje.
Jedyny taki
Zgodnie ze zgłoszonym wnioskiem kabanos będzie musiał być produkowany według XIX-wiecznej receptury, która określa z jakiego mięsa i w jaki sposób ma być wytwarzany i ile jakich przypraw ma się w nim znaleźć.
Zdaniem ekspertów, przyznanie logo ma olbrzymie znaczenie dla komercjalizacji produktów: opatrzenie produktów unijnym certyfikatem sprzyja różnorodności rolnictwa, pozwala na wyeliminowanie podróbek i potwierdza dobrą jakość produktu. I chociaż kabanos będzie mógł być wytwarzany na terenie całej Polski, to tylko pod warunkiem, że spełni warunki specyfikacji. Kary za podrabianie kabanosa to grzywna od czterech tys. zł przez graniczenie wolności do dwóch lat więzienia.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24