Jeżeli przelaliśmy komuś pieniądze za wakacje w hotelu, który nie istnieje, trzeba natychmiast zawiadomić policję, bo padliśmy ofiarą przestępstwa - ostrzega Paweł Blajer, dziennikarz TVN24 BiŚ. W studio TVN24 radził, jak nie dać się oszukać w wakacje.
Blajer mówił, że jeżeli rzekomemu organizatorowi przelaliśmy pieniądze, a oferowany przez niego hotel lub pokój w pensjonacie nie istnieje, to nie jest to już tylko oszustwo, ale przestępstwo. Dziennikarz radził, by w takiej sytuacji zawiadomić policję i prokuraturę, i żądać naprawienia szkody. - Samemu nie uda nam się dojść odpowiedzialności bez pomocy organów ścigania - powiedział Blajer.
Blajer mówił także o innej sytuacji. Zarezerwowaliśmy wakacje przez internet i zapłaciliśmy zaliczkę, ale po przyjeździe na miejsce okazuje się, że rzeczywistość zupełnie nie odpowiada opisowi z internetu. - Możemy się domagać tego, żeby ktoś nam taką zaliczkę oddał - powiedział Blajer.
Blajer: Notuj, fotografuj
Trzeci przypadek to wyjazd na wczasy zorganizowane przez biuro podróży. W przypadku rozczarowania na miejscu Blajer radził zapisać sobie dane wczasowiczów także niezadowolonych z wypoczynku. - To jest bardzo ważne, ponieważ musimy mieć świadków, którzy w razie czego potwierdzą, że było tak, a nie inaczej - argumentował.
Poza tym powinniśmy sfotografować wszystko, co nie odpowiadało opisowi z internetu lub katalogu, żeby potem przedstawić dowody w biurze podróży. Przyda się również wydrukowana oferta wczasów, gdzie będziemy mogli zaznaczyć sobie wszystko to, co nie zgadzało się z ofertą. - Wszystko to, co tutaj mieliśmy napisane, ma być nam zagwarantowane. Jeśli nie jest, to wtedy możemy w ekstremalnych sytuacjach żądać przeniesienia do innego hotelu, albo powrotu do Polski - powiedział Blajer.
Można też domagać się zwrotu od biura podróży części pieniędzy za te atrakcje, których nam nie zapewniono.
Autor: pk//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24