Obecnie floty na świecie dysponują różnymi typami łodzi podwodnych, które pozwalają przejąć ludzi ze spoczywającej na dnie jednostki. Być może taki sprzęt zostanie wykorzystany do pomocy załodze argentyńskiego okrętu San Juan, który zaginął w połowie listopada. Jest jednak kilka warunków - o tym w programie "24 Godziny" w TVN24 BiS mówił Patrycjusz Wyżga.
Według marynarki wojennej Argentyny, okręt ARA San Juan opuścił port Ushuaia w południowej Argentynie na Ziemi Ognistej i zmierzał do nadmorskiego miasta Mar del Plata, w prowincji Buenos Aires. Poinformowano, że okręt miał problemy z łącznością, które były spowodowane awarią elektryczną.
Z załogą okrętu nie ma kontaktu od sześciu dni. Jeśli jednak uda się zlokalizować argentyńską maszynę, to ratunkiem dla marynarzy mogą być nowoczesne łodzie ratunkowe.
Jedną z nich jest NATO Submarine Rescue System. Załogowy pojazd do ewakuacji załogi zatopionego okrętu schodzi na głębokość 610 metrów. Można go wykorzystać w momencie, gdy fale na danym obszarze nie przekraczają 5 metrów.
Ratunkiem może być także amerykański system Submarine Rescue Diving Recompression System, który schodzi do 600 metrów głębokości. To okręt zdalnie sterowany, na jego pokładzie nie ma zatem obsługi.
O okręcie
ARA San Juan to jednostka produkcji niemieckiej, napędzana silnikiem Diesla, a w zanurzeniu elektrycznym. Okręt zwodowany został w 1983 roku i jest najnowszym z trzech okrętów podwodnych argentyńskiej marynarki wojennej. Nie jest to jednostka nowoczesna.
Jej stan techniczny jest nieznany. Argentyńska marynarka uważana jest za mocno niedofinansowaną.
Program "24 Godziny" od poniedziałku do piątku o godz. 21.00 na antenie TVN24 BiS.
Autor: red. / Źródło: TVN24 BiS, PAP, tvn24.pl