Małym miejscowościom marzy się bezprzewodowy internet. Wójtowie mogą dostać z Unii Europejskiej nawet ponad 80 proc. zwrotu kosztów zakupu nadajników. Z własnego budżetu muszą jednak postawić nadajniki: na kościołach, głównych placach, dachach budynków.
Łączność internetowa jest - obok budowy kanalizacji - najczęstszym postulatem polskich wsi, zwłaszcza, że krajowi operatorzy niechętnie inwestują na prowincji. Unia chętnie dofinansowuje internet: to szansa dla terenów, gdzie żaden operator inwestować nie chciał lub nie planował.
W bezprzewodowy, bezpłatny dla mieszkańców internet zainwestowały już gminy w całej Polsce. We wschodniej części kraju i w Małopolsce w 2012 r. szerokopasmowy, szybki internet, o prędkości minimum 1 Mb/s, ma dotrzeć do prawie wszystkich rodzin i firm w województwie.
Infrastruktura pozwoli na więcej
- A to zaledwie ułamek - zaznacza Anna Streżyńska, prezes UKE. Bo wiele gmin inwestuje w internet w kablu, inne uruchamiają bezprzewodowe sieci w paśmie nielicencjowanym. - Zainteresowanie jest ogromne. Jeździmy po całym kraju, spotykamy się z samorządami i gminami. I namawiamy, by inwestowali we własne sieci telekomunikacyjne. Zawsze jest pełna sala - mówi Streżyńska.
- Najciekawsze dopiero będzie się działo, gdy zacznie się budowa sieci szkieletowej - mówi Streżyńska. Chodzi o zbudowanie infrastruktury, do której będą mogli podłączać się operatorzy zainteresowani świadczeniem usługi dla mieszkańców i firm.
Walczą o częstotliwości
Gminy z całej Polski walczą w organizowanych przez Urząd Komunikacji Elektronicznej przetargach o częstotliwości radiowe, które pozwalają na dostęp do internetu: otwarte przetargi są teraz na Mazowszu, w Łódzkiem, Lubuskiem, Świętokrzyskiem i na Dolnym Śląsku. Kolejne będą ogłaszane zgodnie z harmonogramem przyjętym przez UKE. Liczba zainteresowanych gmin jest duża. Choć utrzymanie łączności z internetem może kosztować gminę ok. 2 tys. miesięcznie.
Próby, błędy i blokady
Nie wszędzie się udaje - niektóre miejscowości, np. Przesmyki (obrzeża woj. mazowieckiego, 4 tys. mieszkańców) nad internet przedkładają pilniejsze inwestycje - np. drogi. W innych - nie udaje się pozyskać finansowania z UE.
Bezpłatny internet ma też swoje ograniczenia - mieszkańcy niektórych gmin surfują ze średnią prędkością ok. 256 kb/s, w Rzeszowie - ok. 200 kb/s, w dodatku zablokowane są m.in. strony z pornografią i sieci P2P, w których internauci zazwyczaj wymieniają się muzyką czy filmami. A to ze względu na wymogi unijne - UE nie chce, by z pieniędzy publicznych finansowano na tyle szybki transfer, by stanowił zagrożenie dla komercyjnych operatorów.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"