W Brukseli zapadną dziś decyzje, które zadecydują o losie Grecji. Na specjalnym spotkaniu ministrowie finansów państw eurogrupy zadecydują o przyznaniu kolejnej transzy pomocy dla Aten, wartej 130 miliardów euro. W zamian Grecy muszą wprowadzić kolejne bolesne cięcia. Do udzielenia Grecji dodatkowego wsparcia zachęca minister skarbu USA, Timothy Geithner.
Spotkanie ministrów eurogrupy miało się odbyć pierwotnie w poprzednią środę, ale przełożono je na poniedziałek, ponieważ Grecja nie spełniła wszystkich warunków. W niedzielę, na dzień przed spotkaniem eurogrupy, do Brukseli nieoczekiwanie udał się grecki premier Lukas Papademos.
W zamian za pomoc pożyczkodawcy - Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy - zobowiązali Grecję do wprowadzenia oszczędności. Chodzi m.in. o likwidację miejsc pracy w sektorze publicznym i obniżkę pensji minimalnej o 22 procent, z obecnego poziomu 740 euro. Bez tej pomocy Atenom w najbliższym czasie grozi niewypłacalność.
Poparcie zza Atlantyku
Do udzielenia pomocy Grecji przekonuje minister skarbu USA Timothy Geithner. Amerykanin oznajmił w niedzielę, że porozumienie, jakie zawarli greccy politycy w sprawie reform gospodarczych zasługuje na wsparcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i Stany Zjednoczone będą zachęcać fundusz, by je poparł.
Przyjmujemy z zadowoleniem pogram reform gospodarczych uzgodniony przez premiera Grecji i partie koalicyjne. Timothy Geithner, sekretarz skarbu USA
Lepiej razem
W Europie jednak coraz częściej spekuluje się na temat opłacalności utrzymywania Grecji w strefie euro. Sami Grecy wydają się tym jednak nie zainteresowani. Opublikowany w niedzielę w dzienniku "Ethnos" sondaż wskazuje, że tylko 19,6 proc. obywateli chciałoby powrotu drachmy. Trzy czwarte opowiada się za "europejską perspektywą" dla kraju, a dwie trzecie chciałoby, by powiódł się program uzdrowienia gospodarki, narzucony przez UE i MFW.
Badanie pokazało też, że ośmiu na 10 ankietowanych przypisuje odpowiedzialność za sytuację kraju "greckim rządom", a jedynie 6,1 proc. - "Europejczykom i MFW".
Przeczy to często prezentowanym podczas protestów na ulicach Aten hasłom. Wielu demonstrantów bardzo krytycznie odnosi się do UE, zwłaszcza Niemców. Dochodzi nawet do aktów palenia niemieckiej flagi.
Źródło: PAP