Blisko 22 tys. Chińczyków, członków partii komunistycznej oraz ich krewnych, ukrywa majątki w ramach firm zarejestrowanych w rajach podatkowych takich, jak Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Wyspy Cooka czy Samoa - ustaliło Międzynarodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Śledczych (ICIJ).
Jak ustalili dziennikarze, synowie i córki chińskich dygnitarzy szeroko wykorzystują zajmowane stanowiska w kluczowych państwowych przedsiębiorstwach. Wyprowadzają oni narodowy majątek w postaci transakcji z firmami zarejestrowanymi w rajach podatkowych, których są właścicielami albo udziałowcami. Dla przykładu w przemyśle naftowym, tylko trzy największe państwowe firmy CNPC, Sinopec i CNOOC są powiązane z kilkudziesięcioma firmami z Brytyjskich Wysp Dziewiczych.
Chiński biznes w raju
Członkowie chińskiej elity chętnie zakładają biznes poza granicami kraju. Krewni przynajmniej pięciu obecnych i byłych członków Stałego Komitetu Centralnego, głównego organu kierowniczego KPCh posiadały firmy zarejestrowane na Wyspach Cooka i Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. ICIJ wymienia tu członków rodzin prezydenta Xi Jinpinga, byłych premierów Wen Jiabao i Li Penga, byłego prezydenta Hu Jintao i byłego przywódcę Deng Xiaopinga.
W sumie lista osób zamieszanych w ten proceder liczy blisko 22 tys. nazwisk. Widnieje na niej także co najmniej 15 najbogatszych obywateli Chin a jednocześnie członków Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, czyli chińskiego parlamentu.
Zdaniem ICIJ, takie instytucje, jak PricewaterhouseCoopers, UBS czy Credit Suisse odegrały kluczową rolę jako pośrednicy w zakładaniu spółek w rajach podatkowych.
Gigantyczna baza danych
Co więcej, listy z nazwiskami dygnitarzy i potentatów to tylko część 2,5 mln plików zdobytych przez dziennikarzy dzięki pomocy ponad 50 informatorów m.in. z Europy, Ameryki Północnej czy Azji. Organizacja podkreśla, że w zbieranie materiałów było niezwykle trudne. Problemem było głównie "przekonanie ludzi do odpowiedzi na pytania" i ujawnienia dotąd skrywanych przed opinią publiczną informacji. Jak się okazało, publikacji zebranych wiadomości odmawiały także media. W listopadzie ze współpracy z ICIJ wycofała się jedna z chińskich agencji informacyjnych. "Wyjaśniła, że władze ostrzegły ją, by nie publikował nic na temat" - stwierdza dziennikarska organizacja. Zebrane przez dziennikarzy materiały mają objętość ponad 260 gigabajtów. Zdaniem Międzynarodowego Stowarzyszenia Dziennikarzy Śledczych, to jeden z największych na świecie zbiorów danych, jaki kiedykolwiek został zgromadzony i analizowany przez dziennikarzy.
Autor: rf / Źródło: ICIJ, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock