Pompowanie pieniędzy w gospodarkę Stanów Zjednoczonych nie przyniesie spodziewanych efektów - ostrzega Niall Ferguson, profesor Uniwersytetu Harvarda. Ferguson uważa, że zwiększenie podaży pieniądza może wywołać napływ kapitału spekulacyjnego do gospodarek wschodzących.
Rynek oczekuje, że Fed ogłosi decyzję o ponownym skupie aktywów z rynku po najbliższym posiedzeniu 3 listopada.
- Decyzje podejmowane w Waszyngtonie wpływają na sytuację na całym świecie. Dlatego martwi mnie mówienie o jeszcze większym deficycie i o jeszcze większej podaży pieniądza. Wpompowane pieniądze nie docierają tam, gdzie powinny, czyli nie kreują w magiczny sposób miejsc pracy. Wpływają za to na wzrost cen towarów po drugiej stronie świata, co może mieć wiele nieprzewidzianych konsekwencji - powiedział Ferguson.
Czy Fed zdestabilizuje świat ratując USA?
Dodruk pieniędzy prowadzony już wcześniej przez Fed dla podtrzymywania wzrostu amerykańskiej gospodarki spowodował już liczne perturbacje na rynkach wschodzących.
Ostatnio Tajlandia broni się przed gwałtownym napływem zagranicznego kapitału i umocnieniem waluty wprowadzając nowy 15-procentowy podatek od zysków, jakie zagraniczni inwestorzy osiągają na rynku tajskich papierów dłużnych. Tydzień temu podobny krok podjęła Brazylia, podwajając podatek od napływu kapitału do 4 procent.
Druk dolarów krytykowali także przedstawiciele Chin, wzywani do umocnienia juana, którego wartość jest kontrolowana przez tamtejszy rząd, dzięki czemu eksport chiński zachowuje konkurencyjna przewagę. Ekonomiści uważają, że juan jest niedowartościowany nawet o 40 proc.
Chińczycy krytykują politykę Fed. - To luźna polityka monetarna Zachodu i finansowanie deficytu skupem obligacji przez banki centralne destabilizują rynki wschodzące - mówił w poniedziałek w Waszyngtonie szef chińskiego banku centralnego Zhou Xiaochuan.
Źródło: TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: Dan Smith