Wielka wyprzedaż na giełdach trwa w najlepsze. Piątek okazał się kolejnym dniem spadków niemal na całym świecie. Rynkom takim jak Polska dostało się najbardziej, choć winni całej sytuacji są raczej państwa w południa eurolandu, których zadłużenie jest coraz bardziej niepokojące. Wraz z giełdami słabnie także złoty.
Po czwartkowej wyprzedaży ryzykownych aktywów mało kto spodziewał się poprawy nastrojów. Tym bardziej, że przecena była kontynuowana na parkietach w Azji, gdzie Nikkei 225 stracił blisko 3 procent. Fatalna seria została jednak podtrzymana - WIG 20 stracił w piątek na zamknięciu notowań prawie 4 procent zniżkując do poziomu 2.195 pkt., czyli najniższego od początku listopada ubiegłego roku. Spadki od 1,5 do 3,5 proc. zanotowały też giełdy w Europie Zachodniej, a na rozchwianej sesji w USA wynosiły one około 0,5 proc.
Dołek będzie głębszy
Jako główny powód wyprzedaży akcji eksperci wskazują rozbudzone na nowo obawy o kondycję finansową części państw strefy euro, głównie Hiszpanii, Portugalii i Grecji. Dodają, że spadki mogą być kontynuowane.
- Nie przesądzałbym o kierunku rozwoju rynku, natomiast oceniam, że w dużej mierze zakres spadków się zrealizował, przynajmniej w wymiarze psychologicznym, więc jeżeli popyt nadal będzie bronił poziomu 2.200 punktów to z tego poziomu możliwa jest korekta. Czy z tej korekty wyniknie coś pozytywnego, trudno oceniać - powiedział Tomasz Czarnecki, analityk CDM Pekao SA.
- Na razie ataku popytu nie widać. Zdecydują nastroje po przemyśleniach weekendowych. Wydaje mi się, że należy poczekać, czy reakcja graczy w funduszach będzie pozytywna i ci, którzy czekali na tę +upragnioną+ korektę zdecydują się teraz kupować, czy też przeważy strach tych, którzy kupili. To może będzie ocenić w przyszłym tygodniu. Liczba rosnących otwartych pozycji na tym poziomie wskazuje na zbyt duży optymizm niedźwiedzi - dodał.
Zdaniem Przemysława Smolińskiego, analityka DM PKO BP, WIG 20 w najbliższym czasie może zniżkować do 2.160 punktów, potem nastąpi lekka korekta, a później dojdzie do kontynuacji spadków.
- Moim zdaniem spadki utrzymają się przez większą część tego roku, "dołka" można się spodziewać na przełomie trzeciego i czwartego kwartału. Indeks może zejść między 1.750 a 2.050 punktów - powiedział Smoliński.
Euro przewartościowane
Awersję inwestorów do ryzyka pokazuje m.in. silne umocnienie dolara, za którego na rynku międzybankowym trzeba było płacić w piątek już ponad 3 zł. Do 4,10 zł podrożało też euro.
Analitycy oceniają nastroje na światowych rynkach jako "histeryczne".
- Na rynkach nadal trwa euro-histeria, mimo, że po godz. 16:00 portugalski parlament przyjął ustawę mogącą otworzyć drogę do redukcji wydatków budżetowych. Niemniej w tym samym momencie kurs euro do dolara naruszał poziom 1,3650 - powiedział analityk Domu Maklerskiego BOŚ Marek Rogalski.
Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers uważa, że skala potencjalnego dalszego osłabienia zależeć będzie od tego, czy korekta na globalnych rynkach akcji będzie się przedłużać.
- Istnieje takie ryzyko, choć spadki nie powinny być już duże, gdyż nie są one uwarunkowane zmieniającą się sytuacją fundamentalną. Inwestorzy będą mieli czas na przemyślenie ostatnich ruchów – istotne dane w przyszłym tygodniu (sprzedaż detaliczna w USA, PKB w Niemczech) mamy dopiero pod koniec tygodnia - napisał w swoim komentarzu.
Źródło: tvn24.pl, xtb.pl, pb.pl