W ostatnich dniach nasz złoty rośnie jak na drożdżach. W piątek wieczorem za jedno euro trzeba było zapłacić już tylko 4,09 zł, a za dolara 2,74 zł. Zdaniem ekspertów, to jednak raczej nie dowód na siłę polskiej gospodarki, lecz spekulacyjny atak na naszą walutę.
W piątek złoty był najmocniejszy od dwóch miesięcy. Zdaniem wielu ekspertów może to być efekt spekulacyjnego ataku zagranicznych banków inwestycyjnych na umocnienie naszej waluty.
Amerykanski Goldman Sachs na początku tygodnia wypuścił na rynek rekomendację, w której twierdzi, że euro w styczniu będzie kosztowało cztery złote. UBS natomiast nagle stwierdził, że na koniec 2011 roku za jedno euro będziemy płacić 3,50 zł. Trudno powiedzieć skąd ten optymizm, bo nic nadzwyczajnego w gospodarce się nie wydarzyło. Poza tym zagraniczni analitycy nagle zapomnieli, że nad Polską wisi widmo nadmiernego długu publicznego i przekroczenia progów ostrożnościowych.
- Podobnie jak nie należało zwracać uwagi na prognozy mówiące, że złoty do euro może kosztować 6 zł, tak teraz nie trzeba zwracać za bardzo uwagi na to, że może kosztować 3 zł w ciągu paru lat. Sytuacja jest bardzo niepewna. Złoty będzie się wciąż wahać - uważa Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Podwójny zysk
Znany polski inwestor Zbigniew Jakubas twierdzi, że właśnie teraz trwa kolejne zastawianie na nas pułapki. Wystarczy przypomnieć przecież, że po silnym umocnieniu złotego, a następnie spekulacyjnym jego osłabieniu polskie firmy straciły na sprzedanych im przez banki opcjach walutowych 15 miliardów złotych.
Według Jakubasa ewidentnie na umocnieniu złotego w najbliższych tygodniach zależy największym zagranicznym inwestorom giełdowym. Bo gdy zaczną sprzedawać swoje akcje i wycofywać kapitał z Polski - zarobią podwójnie.
- W zeszłym tygodniu o tej porze euro było po 4,30 zł - dzisiaj jest po 4,10 zł. Jest to gwałtowny zjazd i jeżeli teraz ci duzi odkupują swoją walutę, to chcą mieć jak najmocniejszego złotego, ponieważ przechodzą ze złotego, którego uzyskują z giełdy i odkupują swoją walutę. Więc jest to dla nich po prostu czysty biznes - zauważa Jakubas.
To znaczy, że zarobią zarówno na giełdzie, jak i na kursie walutowym. Kiedy to się stanie? Tego nie wie nikt, oprócz tych, którzy rozdają karty. A jedno jest pewne - dziś nie rozdaje się ich w Polsce.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES