Na turystów jeżdżących do Czech czekają pułapki w postaci portali sprzedających winiety za przejazdy po autostradach. Jak poinformowały "Hospodarzske Noviny" tamtejsze urzędy zamierzają sądzić się z właścicielami takich stron, a ministerstwo transportu przestrzega, że zakup winiet z takich portali może być ryzykowny.
Wystarczy wpisać w internetowej wyszukiwarce słowo winieta lub nalepka, a do tego: autostrada, opłaty itp. a system pokaże linki do portali, które jedynie pośredniczą w transakcji i doliczają sobie za to prowizję. Dodatkowe, ukryte opłaty - to tylko jedna strona funkcjonowania takich nieoficjalnych portali.
Zdarzają się także sytuacje, gdy kierowca uiszcza opłatę przez internet w ostatniej chwili, tuż przed wjazdem na autostradę. System pokazuje wprawdzie, że została uiszczona, ale w rzeczywistości potrzeba na to więcej czasu i kierowcy mogą dostać mandat. Taki los może spotkać m.in. polskich kierowców, którzy w ostatni weekend wakacji, jadąc z południa Europy do kraju, będą chcieli skorzystać z czeskich autostrad.
Czeskie winiety - gdzie je kupować?
Czeski resort transportu apeluje o używanie jedynie dwóch oficjalnych portali: edalnice.cz oraz edalnice.gov.cz. Zdaniem "Hospodrskych Novin" czeskie urzędy rozpoczęły walkę z handlarzami sprzedającymi droższe winiety. Część z nich wycofuje się z działalności, sprzedaje lub zamyka strony internetowe.
To sukces czeskich urzędów, które dotąd twierdziły, że z szarą strefą związaną ze sprzedażą winiet nic nie można zrobić. Teraz receptą mają być procesy związane z zarejestrowaniem przez resort transportu oraz przez Fundusz Infrastruktury Transportu (SFDI) stosownych znaków towarowych oraz nazwy.
Pierwszy proces w takiej sprawie prawie się rozpoczął. Prawie, bo już na wokandzie okazało się, że skarżony portal zmienił właściciela i sąd musi czekać na potwierdzenie nowego brzmienia stosownych akt i rejestrów.
"Hospodarzske Noviny" napisały, że proces mógł zostać także odroczony z innego powodu. Praski sędzia Petr Koszik poinformował strony, że jest przygotowany na zgłoszenie przez nie sprzeciwu co do jego uczestnictwa w rozprawie. - Jestem jedną z osób, które dały się nabrać nieoficjalnym portalom - poinformował i dodał, że nie wpłynie to na jego decyzje. Żadna ze stron nie zgłosiła sprzeciwu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock