Po zeszłotygodniowej panice na warszawskiej giełdzie, analitycy nie mieli wątpliwości: trzeba się spodziewać wycofania pieniędzy przez część zawiedzionych uczestników funduszy. Tymczasem na razie nie ma paniki - donosi "Gazeta Wyborcza".
Fundusze inwestycyjne przyciśnięte do muru przez część klientów sprzedają już akcje giełdowych spółek. Papiery odkupują od nich fundusze emerytalne. Exodusu oszczędzających jednak nie widać, bo część funduszy inwestycyjnych obroniła swoich klientów przed skutkami załamania. Tych, którzy weszli na rynek niedawno i wiedzeni wizjami krociowych zysków wpłacili pieniądze do najbardziej ryzykownych funduszy akcji.
Dziś ci klienci funduszy liczą straty, bo w ciągu sześciu tygodni ceny akcji spadły o 20-25 proc. Wraz z nimi - notowania jednostek uczestnictwa. - W skrajnym scenariuszu klienci mogą wycofać nawet kilka miliardów złotych. O skali zjawiska przekonamy się dopiero za kilka dni, gdy spłyną wszystkie dyspozycje klientów - mówił nam w piątek Sebastian Buczek, prezes ING TFI.
Przedstawiciele funduszy milczą. Nie chcą ujawnić, o ile stopniał ich majątek w ciągu ostatnich dni. Ale przyznają, że ich zlecenia sprzedaży akcji już widać na giełdzie. Świadczy o tym spadek indeksów obrazujących nastroje na rynku małych i średnich spółek. Indeksy mWIG i sWIG spadły wczoraj o 1,9-2,7 proc., a na rynku największych firm WIG20 stracił 0,9 proc.
Warszawska giełda była we wtorek jedną z nielicznych, na których dominowały spadki. Akcje mniejszych spółek spadły mocniej, bo handel nimi jest relatywnie niewielki, więc zlecenia składane przez fundusze mają większy wpływ na notowania.
Przedstawiciele funduszy twierdzą, że klientów umarzających jednostki jest stosunkowo niewielu. - Na razie wartość umorzeń nawet nie zbliżyła się do 3 proc. naszych aktywów, czyli poziomu, który uznalibyśmy za niepokojący - mówi rozmówca dziennika z jednego z największych towarzystw funduszy. - Po piątkowej fali umorzeń w poniedziałek było spokojnie - dodaje przedstawiciel innego TFI.
Akcje, które muszą wystawić na sprzedaż fundusze inwestycyjne, odkupują od nich w dużych pakietach fundusze emerytalne. Dla nich po ostatnich spadkach ceny akcji znów są atrakcyjne.
Pociesza to, że zdecydowana większość klientów funduszy - nawet tych najbardziej agresywnych - straciła w ostatnich tygodniach znacznie mniej pieniędzy, niż wyniosły spadki indeksów giełdowych. To może ograniczyć liczbę tych, którzy zdecydują się na wycofanie pieniędzy.
Nawet wśród najbardziej "odchudzonych" funduszy inwestujących w małe i średnie spółki znalazły się rodzynki - np. fundusz Skarbiec Małych i Średnich Spółek stracił tylko 9,4 proc. To prawie dwa razy mniej niż giełdowe indeksy tego segmentu rynku.
Wśród inwestorów, którzy trzymają pieniądze w "zwykłych" funduszach akcji, też było sporo szczęściarzy. Fundusze akcji spod znaku Allianz czy PKO BP straciły przez miesiąc raptem 8-10 proc., gdy WIG zjechał o 13 proc. Funduszowi PKO BP pomogło szczęście - po prostu nie zdążył zainwestować w akcje setek milionów złotych, które oszczędzający wpłacili do niego w lipcu.
Nieźle spisały się tzw. fundusze aktywnego zarządzania. Mogą one elastycznie zmieniać udział akcji w swoim portfelu, zastępując klienta w przewidywaniu koniunktury na giełdzie. W czasie ostatnich spadków większość z nich nie dała się zaskoczyć. Allianz Aktywnej Alokacji czy Noble Fund Mieszany straciły tylko 4-6 proc., odpowiednio wcześnie sprzedając część akcji.
Wygrali też ci, którzy uwierzyli w modę na fundusze inwestujące w akcje nie tylko w Polsce, ale w całym regionie Europy Środkowej. Najlepszy w tej kategorii wśród otwartych funduszy - UniAkcje Nowej Europy - stracił niecałe 9 proc. Jeszcze mniej stracili posiadacze udziałów funduszy inwestujących na całym świecie. Np. wartość udziałów w funduszu UniGlobal spadła przez miesiąc tylko o 4,6 proc.
Analitycy tłumaczą, że w chwilach kryzysów akcje na rozwiniętych rynkach tanieją wolniej niż na tzw. rynkach wschodzących. Swoją szansę wykorzystała też większość funduszy, które mogą inwestować nie tylko w akcje, ale też w kontrakty terminowe oraz inne instrumenty pozwalające zarabiać w czasie bessy na giełdzie.
Na podsumowania ilu klientów straciły fundusze w wyniku giełdowego załamania jest jeszcze za wcześnie. Ale jeśli przyjąć, że pierwsza fala rozczarowanych inwestorów zgłosiła się do funduszy po swoje pieniądze w czwartek-piątek w ubiegłym tygodniu, to w środę powinien być ostatni dzień realizowania ich zleceń.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24