Były bliski współpracownik Aleksandra Kwaśniewskiego został szefem litewskiej firmy kontrolowanej przez kieleckiego miliardera - ujawnia "Rzeczpospolita". Informatorzy dziennika wskazują, że miesięczna pensja Marka Ungiera może wynosić nawet 50 tys. dolarów.
Marek Ungier, w latach 1995-2004 szef gabinetu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, od kilku miesięcy jest prezesem w litewskiej firmie produkującej płytki ceramiczne JSC Dvarcioniu Keramika.
Prawie 80-proc. udziałowcem firmy jest Opoczno SA, wchodząca w skład grupy Cersanit należącej do kieleckiego biznesmena Michała Sołowowa.
Niewinne, ale podejrzane
Sprawa budzi wątpliwości Zbigniewa Wassermanna, byłego koordynatora ds służb specjalnych, dziś posła PiS. - Taka sytuacja nie stwarza dużego zagrożenia, jeśli nie jest tzw. spłatą zobowiązań. Warto byłoby znać faktyczne relacje między Markiem Ungierem a Michałem Sołowowem - komentuje Wassermann.
Marek Ungier zaznacza, że podczas pełnienia funkcji państwowych nigdy nie wspierał Sołowowa w rozwiązywaniu biznesowych problemów.
- Wystartowałem w konkursie na szefa firmy i wygrałem go bez protekcji - mówi gazecie.
Przyjaźń i interesy
Media informowały nie tylko o zażyłej znajomości między byłym prezydenckim ministrem i biznesmenem, ale sugerowały również, że kielecki biznesmen i jeden z najbogatszych Polaków w czasie prezydentury Kwaśniewskiego był częstym gościem w Pałacu Prezydenckim. Podejrzewano nawet, że Ungier mógł ułatwiać Sołowowi robienie interesów.
Przykładem pojawiającym się w mediach była sprawa należącego do Urzędu Rady Ministrów terenu przy ul. Różanej w Warszawie. W 1995 r. dzięki URM trafiła ona do Spółdzielni Mieszkaniowej Przyjaźń, którą kierował ojciec Michała Sołowowa.
Teren ostatecznie kupiła firma Echo Investment, należąca do kieleckiego biznesmena, która zbudowała tam apartamentowiec. Upoważniony do kontaktów URM z SM Przyjaźń był właśnie Ungier, dyrektor generalny URM.
– To pełnomocnictwo nie było przeze mnie wykorzystane, zajmowałem się zupełnie innymi rzeczami – tłumaczy "Rzeczpospolitej" Ungier. Zaznacza również, że podczas pełnienia funkcji państwowych nigdy nie wspierał Sołowowa w rozwiązywaniu biznesowych problemów.
Relacje towarzyskie nie wkraczają w sferę interesów i teraz:
– Jestem przekonany, że jeśli firma zacznie dołować, wówczas Sołowow nie będzie miał skrupułów, żeby mnie wyrzucić - przekonuje Ungier. Mam jednak nadzieję, że nie znajdzie do tego powodów, bo firma zanotowała bardzo dobry pierwszy kwartał. Poza tym do emerytury zostało mi dziesięć lat i chciałbym zostać przy ceramice.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24