W biedniejszych regionach, gdzie nie ma hipermarketów, ceny żywności są wyższe nawet o 40 proc. - pisze "Rzeczpospolita". Powód? Brak konkurencji.
W wielkich miastach ceny podstawowych produktów spożywczych, takich jak nabiał, wędliny czy pieczywo są znacznie niższe niż w mniejszych miejscowościach. Tam tańsze są co najwyżej krajowe owoce i warzywa.
Sytuacja ta dotyczy nie tylko produktów spożywczych, ale również artykułów chemicznych, sprzętu elektronicznego, a nawet leków. Powód? - Mniejsza konkurencja powoduje, że punkty sprzedaży mają możliwość podwyższania cen, a klienci nie mają wyboru – wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem Krzysztof Badowski, partner zarządzający Roland Berger Strategy Consultants.
Na wyższe ceny w handlu tradycyjnym wpływ mają także producenci. – Na wysokość naszego cennika wpływ ma nie to, do jakiej części Polski trafi nasz produkt, ale czy sprzedajemy go do sieci, hurtowni czy też do własnych sklepów – wyjaśnia Ryszard Smolarek, prezes Zakładów Mięsnych Łmeat.
W Polsce duże sieci kontrolują jedynie 40 proc. handlu detalicznego. W sumie funkcjonuje ok. 270 hipermarketów. To zaledwie siedem na milion mieszkańców, natomiast we Francji, Niemczech, Finlandii czy Czechach – wypada ich około 20.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24