Deputowani w nowej kadencji Parlamentu Europejskiego będą zarabiać krocie. Najprawdopodobniej jednak żaden bank w standardowej ofercie nie udzieli kredytu mieszkaniowego w oparciu o wynagrodzenie wynikające z wykonywania mandatu – wynika z danych Expandera, na które powołuje się forsal.pl.
Jak wylicza Expander, gdyby pensja brutto europosła, która od tej kadencji wyniesie ponad 7,6 tys. euro miesięcznie czyli prawie 35 tys. zł (nie licząc diet, zwrotów kosztów za podróże, prowadzenie biura itp.) była przez banki uwzględniane do wyliczenia zdolności kredytowej, to europarlamentarzysta mógłby dostać nawet 3 mln zł kredytu na zakup mieszkania.
Lepsze pół roku w biurze niż 5 lat w PE
Jednak mimo wysokich dochodów, pięcioletniej gwarancji zatrudnienia, czyli tyle, ile trwa kadencja, oraz dwuletniej odprawy przejściowej po jej zakończeniu, banki nie chcą uwzględnić wynagrodzenia z PE do wyliczenia zdolności kredytowej europosła. Z informacji doradców Expandera wynika, że zdecydowanie nie zrobią tego GE Money Bank, Millennium, Deutsche Bank, ING Bank Śląski, BZ WBK, Fortis Bank czy Lukas Bank. Na indywidualny tryb rozpatrywania takich przypadków można liczyć w Polbanku czy BOŚ.
"Niechęć" do obsługiwania europosłów banki tłumaczą brakiem ciągłości pracy, wynikającej przede wszystkim z tego, że jest to funkcja sprawowana z wyboru. Co ciekawe jednak, w przypadku standardowej umowy o pracę na czas określony, wystarczy zwykle aby nie wygasała ona wcześniej niż przed upływem sześciu miesięcy od dnia złożenia wniosku o kredyt i była zawarta przynajmniej trzy miesiące wcześniej. Banki zakładają bowiem, że nawet w przypadku wygaśnięcia umowy w czasie spłaty kredytu, kredytobiorca będzie dążył do tego, aby zawrzeć kolejną.
Źródło: forsal.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu