Takimi imionami nazwano specjalne samoloty, którymi "Łowcy huraganów" wlatują w sam środek tropikalnych burz. To prawdziwe latające laboratoria, chociaż dwa pierwsze zbudowano na bazie samolotów Lockheed Orion, oblatanych jeszcze w 1958 roku.
Huragan Irma zbiera żniwo. Uderzył już w Karaiby a teraz zbliża się do Florydy. Jego średnica mogłaby pokryć całą powierzchnię Polski. Skąd to wiemy? Informacji dostarczają m.in. amerykańscy naukowcy badający huragany, którzy nazywani są „Łowcami huraganów”. Do swoich badań wykorzystują oni specjalne samoloty, którymi wlatują w sam środek tropikalnych burz.
Solidna konstrukcja
Maszyny o nietypowych imionach ("Miss Piggy", "Kermit", "Gonzo”) to prawdziwe latające laboratoria. Ich zadaniem jest zbliżenie się do oka huraganu i przelecenie nad formacją w czterech stron świata. W tym czasie samoloty mierzą m.in. ciśnienie oraz siłę wiatru.
Jednostki wykorzystywane do badania huraganów zbudowano głównie na bazie samolotów Lockheed Orion. Ich konstrukcja jest niezwykle mocna, bo musi wytrzymać silne uderzenia deszczu i wiatru. Co ciekawe pierwsze modele samolotu Orion zostały wprowadzone do użytku już w 1958 roku. Rozpiętość ich skrzydeł i długość to 30 metrów. Osiągają one prędkość 750 km/h oraz pułap 8,6 tys. metrów.
Co na pokładzie?
Samoloty wyposażone są m.in. w radar meteorologiczny, który mierzy chociażby intensywność opadów oraz pozwala uzyskać informacje o kierunku, w którym przemieszcza się burza. Na pokładzie jest też czujnik pola magnetycznego oraz podczerwieni i sondy.
Maszyny sterowane są przez dwóch pilotów oraz 15 naukowców. Ich jednorazowa misja trwa zwykle osiem godzin, ale w sytuacjach ekstremalnych może zająć nawet 15 godzin.
Program "24" godziny od poniedziałku do piątku na antenie TVN24 BiS.
Autor: msz/gry / Źródło: tvn24bis
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiS