Co roku Amerykanie przekazują setki miliardów dolarów na cele charytatywne. To najwięcej na świecie. Ale nie czynią tego tylko z potrzeby serca. Dzięki specjalnej uldze podatkowej dla darczyńców, tylko w 2012 roku budżet państwa stracił 54 mld dol. dochodów.
Wraz z debatą na temat reformy systemu podatkowego, w USA pojawiają się propozycje ograniczenia tzw. ulgi charytatywnej, która umożliwia zamożnym Amerykanom odliczenia od dochodów przed opodatkowaniem darowizn na rzecz organizacji pożytku publicznego. Stawka jest ogromna. Tylko w ubiegłym roku Amerykanie przekazali 312 mld dol. na cele charytatywne, z czego ponad 70 proc. pochodziło od osób indywidualnych, a reszta od fundacji, korporacji oraz ze spadków.
Więcej wpłacisz, więcej odzyskasz
Aż 88 proc. gospodarstw domowych wspiera darowiznami kościoły, organizacje walczące z ubóstwem i promujące ochronę zdrowia, a także edukację i sztukę. Z badań wynika, że motywacje hojności Amerykanów są różne. Poza zwykłym altruizmem część darczyńców szuka uznania dla swych działań. W zamian za dofinansowanie budowy szpitala czy szkolnej biblioteki mogą liczyć na tablicę z ich nazwiskiem z wyrazami podziękowania. Eksperci nie mają wątpliwości, że do darowizn zachęca też amerykański system podatkowy. Zwłaszcza, że ulga charytatywna jest tak pomyślana, że im jesteś zamożniejszy, tym więcej środków możesz odzyskać z przekazanej darowizny. W przypadku osób objętych najwyższą stawką podatkową rząd "dopłaca" do ich darowizn prawie 40 proc. Czyli jeśli ktoś przekaże na cele charytatywne 1000 dolarów i odliczy tę kwotę w deklaracji podatkowej, to ministerstwo finansów zwraca takiemu zamożnemu podatnikowi ok. 340 dolarów. W sumie rząd pozbawił się w ten sposób w 2012 roku ponad 50 mld dolarów dochodów. Szukając sposobów na zwiększenie wpływów do budżetu i walkę z nadmiernym zadłużeniem kraju, administracja Baracka Obamy zaproponowała więc ograniczenie wielkości darowizny, jaką można odliczać od podatków.
Zniosą ulgę?
Organizacje charytatywne są przeciw, co wyrażały na zorganizowanej niedawno przez Foreign Press Center konferencji na temat filantropii w USA. - Jesteśmy za utrzymaniem obecnej sytuacji - powiedział Michael Hamill Remaley ze stowarzyszenia organizacji charytatywnych w stanie Nowy Jork "Philanthropy New York". Przekonywał, że "system podatkowy działa i ma sens, bo zachęca ludzi do darowizn", dzięki którym organizacje charytatywne "robią wiele rzeczy, których nie jest w stanie zrobić rząd". Uczestnicy debaty przyznawali jednak, że wraz z rosnącymi ograniczeniami budżetowymi, z jakimi boryka się wobec impasu w spolaryzowanym Kongresie administracja Obamy, to na filantropii "spoczywa coraz większy ciężar" wspierania edukacji czy walki z ubóstwem, a więc funkcji tradycyjnie wypełnianych przez rząd.
- My nie jesteśmy rządem i nie wypełnimy luki pozostawionej przez rząd, nie możemy zastąpić rządu - przyznał Remaley.
Co dalej?
Ulga charytatywna została dodana do amerykańskiego systemu podatkowego w 1917 roku, gdy po kosztownej I wojnie światowej rząd znacząco podniósł podatki dla najbogatszych. Ulga miała zapewnić, że wciąż będą wpierać cele charytatywne. Po 100 latach Amerykanie przyzwyczaili się do tej ulgi na tyle, że większość - co potwierdzają sondaże - nie chce słyszeć o jej zniesieniu. Eksperci są podzieleni. Niektórzy pytają, czemu rząd w ogóle powinien subsydiować charytatywne darowizny i proponują, by przynajmniej zreformować obowiązujące przepisy, by nie faworyzować bogatych.
Z kolei profesor ekonomii z uniwersytetu Yale Robert Shiller uważa, że nie tylko nie należy znosić obowiązującej ulgi, ale wręcz rozszerzyć ją na wszystkich Amerykanów, by skłaniać do darowizn także mniej zamożnych. Jego zdaniem to właśnie dzięki hojności Amerykanów w lokalnych społecznościach działają kościoły, a USA mają najlepsze uniwersytety na świecie.
Autor: msz//bgr/kwoj / Źródło: PAP