Oferta publiczna akcji PGE przeszła wszelkie oczekiwania. Inwestorzy indywidualni chcieli kupić akcje za 25,6 mld zł. Dostaną tylko 3,5 akcji ze 100, na które się zapisali, co oznacza, że redukcja zapisów wyniosła 96,5 proc.
Zaplanowane na 5 listopada wejście PGE na giełdę, będzie największym tegorocznym debiutem w Europie, i jednym z największych w historii warszawskiego parkietu.
Cena emisyjna akcji PGE została ustalona na 23 zł. Łączny popyt dużych i małych inwestorów na akcje PGE wyniósł łącznie aż 45 mld zł. Inwestorzy czekają teraz na giełdowy debiut - by zwróciły im się koszty kredytu, cena akcji musi wzrosnąć o ok. 15 proc.
Polska Grupa Energetyczna wczoraj tuż przed północą ogłosiła, że pula akcji zarezerwowanych dla najmniejszych graczy została zwiększona o połowę – do 15 proc. całej emisji. Ostatecznie otrzymają oni papiery za 895 mln zł, a nie za blisko 600 mln zł jak planowano.
Ile trzeba zarobić, żeby spłacić kredyt?
Bardzo wysoka stopa redukcji wskazuje, że ci, którzy do zakupu akcji wykorzystali kredyt, muszą liczyć na wzrost ceny akcji przynajmniej o ok. 15 proc. Wtedy zwrócą się koszty kredytu i dopiero wyższy wzrost kursu będzie oznaczał dla nich realne zyski. Gdyby spółka nie zwiększyła puli akcji dla drobnych graczy redukcja byłaby jeszcze wyższa – wyniosłaby 97,7 proc.
Okazuje się więc, że nie inwestorzy, ale banki i biura maklerskie zrobią najlepszy interes na emisji jej akcji .
Nowoemitowane przez PGE akcje stanowią 15 proc. jej kapitału po podwyższeniu. 85 proc. akcji tego największego w kraju producenta energii elektrycznej nadal pozostanie w rękach Skarbu Państwa. To może jednak zmienić się już w przyszłym roku – minister skarbu zamierza podjąć decyzję o sprzedaży pakietu stanowiącego około 10 proc. kapitału PGE. Plan rządu zakłada, że w dłuższej perspektywie państwo zachowa jednak kontrolę nad grupą.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24