52 miliardy zł deficytu w 2010 roku to szok. Może chodzi o to, by nas przestraszyć, może rząd zejdzie jeszcze z tego pułapu.– mówi doradca prezydenta Adam Glapiński. - Teraz można spodziewać się pozytywnych niespodzianek, nie negatywnych. Może ten deficyt będzie mniejszy o kilka miliardów – oceniał Ryszard Petru ekonomista BRE Banku.
Tak wielki deficyt nieuchronnie oznacza wyższe podatki – zauważył Ryszard Petru, choć zaznaczył, że niekoniecznie musi do tego dojść już teraz. - Nie ma szans, by w przyszłości tak dużego deficytu nie zamykać bez podnoszenia podatków – stwierdził. Zaznaczył tez, że najważniejszy jest tak naprawdę deficyt całego sektora finansów publicznych – czyli także samorządów, Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. – To będzie 7 procent naszych dochodów. Komisja Europejska zobowiązuje nas do 3 procent - mówił Petru, dodając że to raczej nie jest możliwe bez podwyżki podatków
Adam Glapiński przyznał, że „nie zazdrości rządowi”. - Sytuacja ekonomiczna jest bardzo zła, druga polowa roku tak jak pierwsza będzie tez trudna.
"Teraz może być tylko lepiej”
Ryszard Petru znalazł jednak i pozytywny aspekt tej sytuacji - po obwieszczeniu o tak wielkiej dziurze budżetowej trudno się już spodziewać czegoś gorszego. - Minister zrobił bardzo konserwatywne założenia – wzrost PKB o 1,2 procent – może być większy. Niska inflacja, a większa oznacz więcej dochodów. Zero zysków z NBP – a może być nawet kilka miliardów. Można więc oczekiwać pozytywnych niespodzianek, nie negatywnych. Możliwe, że deficyt okaże się jednak mniejszy o kilka miliardów – ocenił ekonomista.
– Może chodzi o to, żeby w przyszłym roku te informacje były trochę lepsze – zgodził się Adam Glapiński, ale przy tym podkreślał, że jest zaskoczony tak wielkim deficytem budżetowym. - Pierwsza połowa roku minęła pod znakiem wejścia do euro. W połowie roku usłyszeliśmy o konieczności urealnienia budżetu. Zacząłem się bać tak naprawdę po tej konferencji, że jest tak dobrze na tle Europy, zacząłem oczekiwać złych wiadomości – mówił ironicznie ekonomiczny doradca prezydenta.
"Rząd musi mieć wiarygodny plan”
Ryszard Petru zauważył, że bardzo ważny jest plan, jaki rząd opracuje, by wyjść z zapaści - Jest weekend. Reakcja rynków po niedzieli będzie zapewne negatywna, ale żeby była krótkotrwale negatywna, rząd powinien pokazać, jak będzie schodził do tych 3 procent deficytu. Ważne jest jak wiarygodny to będzie plan – mówił i zasugerował, że konieczna może być reforma finansów publicznych, KRUS, podwyższenie wieku emerytalnego, być może podwyżka niektórych podatków. –To wymaga jednak konsensusu politycznego i w ogniu kampanii wyborczej może być bardzo trudne – mówił. Ocenił też, że prywatyzacja w tych okolicznościach jest niezbędna, by uratować sytuację.
Adam Glapiński stwierdził, że „rząd podporządkowuje gospodarkę polityce”. – Rząd postępuje bezwzględnie. Cała polityka gospodarcza jest podporządkowana planom wyborczym Tuska – stwierdził i dodał, że premier powinien w tej trudnej sytuacji szukać porozumienia z opozycją - Cały czas wchodzimy w najgorsze fazy tego kryzysu. Nie jesteśmy jeszcze na dnie. Ten kwartał jest gorszy od poprzedniego – wyliczał doradca prezydenta, dodając, że 2010 rok będzie „bardzo trudnym rokiem”.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24