Włosi obawiają się, że już niedługo mogą podzielić los zadłużonych Greków. Rząd Silvio Berlusconiego musi w trybie pilnym znaleźć 24 miliardy euro, by załatać deficyt budżetowy - alarmuje włoska prasa w dniu, w którym gabinet ma przyjąć dekret o korekcie ustawy budżetowej.
- To seria bardzo ciężkich wyrzeczeń, by uratować nasz kraj przed ryzykiem tego, co stało się w Grecji. Uświadommy to sobie, to się wszyscy zrozumiemy - powiedział cytowany na czołówkach gazet szef Urzędu Rady Ministrów Gianni Letta. Jego słowa dzienniki nazywają "szokującymi".
To zaś oznacza, stwierdza "La Repubblica", że sytuacja gospodarcza Włoch jest bardzo poważna, a tym razem - dodaje - ogłosił to jeden z najważniejszych i najbardziej wiarygodnych ludzi w rządzie.
Do ostatniej chwili rząd prowadził gorączkowe konsultacje, których celem jest zapewnienie stabilności finansów publicznych - zauważa "Corriere della Sera".
Dekret w walce z kryzysem
Obrady Rady Ministrów poprzedzą jeszcze rozmowy z pracodawcami i związkami zawodowymi.
Rządowy dekret z mocą ustawy, który trafi potem do parlamentu, przewiduje - jak ujawnia prasa - przede wszystkim zaostrzenie walki z plagą niepłacenia podatków, zamrożenie płac w sferze budżetowej, zmniejszenie o jedną piątą liczby samochodów służbowych w administracji państwowej, obniżenie o 10 procent płac parlamentarzystów i ministrów oraz kadry kierowniczej. I tak na przykład uposażenia deputowanych i senatorów zostaną zmniejszone o 1400 euro miesięcznie.
Opozycja: potrzebna reforma
Propozycje te już krytykuje opozycyjna Partia Demokratyczna. Jej lider Pierluigi Bersani oświadczył, że korekta ustawy budżetowej pogorszy tylko sytuację, ponieważ brakuje reformy strukturalnej państwa.
Bez niej zaś, ocenił, będą to tylko "cięcia i łatanie dziur".
Źródło: PAP