Piąta i ostatnia runda rozmów między związkami zawodowymi i pracodawcami w Niemczech zakończyła się fiaskiem. Związek zawodowy Verdi domagał się ośmioprocentowej podwyżki płac dla 1,3 mln pracowników służb publicznych. Pracodawcy proponowali pięć procent, ale w ciągu dwóch lat i przy jednoczesnym wydłużeniu czasu pracy.
Związkowcy z Verdi zapowiedzieli bezterminowy strajk po świętach Wielkanocy, przed którym Niemców uchronić mogą jedynie planowane na 29 marca mediacje.
Minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schaeuble wyjaśnił, że o zerwaniu negocjacji zdecydowało ostatecznie to, że pracodawcy (państwo i gminy) upierały się przy wydłużeniu czasu pracy w sektorze publicznym. Związkowcy nie chcą o tym słyszeć.
Niemcom grozi paraliż?
O tym, jak dokuczliwy może być strajk w sektorze publicznym Niemcy przekonali się w ostatnich dniach, kiedy to zrzeszeni w Verdi pracownicy komunikacji miejskiej, obsługi lotnisk, służb oczyszczania miast, czy nawet pracowników przedszkoli przeprowadzili serię strajków ostrzegawczych. Protesty spowodowały m.in. chaos na lotniskach oraz komunikacji w wielu miastach.
Tymczasem w Berlinie trwa bezterminowy strajk kierowców autobusów, motorniczych oraz pracowników metra, ogłoszony w środę przez związek BVG. Komunikacja miejska jest sparaliżowana.
Niemcom nadal grozi też strajk maszynistów Kolei Niemieckiej, którzy zapowiadają rozpoczęcie protestu od poniedziałku. W rozwiązanie konfliktu włączył się w czwartek minister transportu Wolfgang Tiefensee, ale w piątek rano szef związku maszynistów GDL Manfred Shell oświadczył, że warunki ogólnego układu zbiorowego dla kolejarzy zaproponowane przez zarząd kolei nadal są nie do zaakceptowania dla związkowców.
Źródło: PAP, IAR, IMGW