Bilans ofiar śmiertelnych lawiny, która zeszła w środę na hotel w północnych Włoszech, wzrósł w sobotę do pięciu. Z rumowiska udało się natomiast wydobyć do tej pory łącznie dziewięć żywych osób: trzy kobiety, dwóch mężczyzn i czworo dzieci. Trwają poszukiwania 15 zaginionych, którzy nie dają oznak życia.
Piąte ciało wydobyte w sobotę przez ratowników spod gruzów Hotelu Rigopiano należy do mężczyzny.
"Cud w Rigopiano"
Lawina zeszła w wyniku trzęsienie ziemi w środę. Służbom wciąż udaje się jednak dotrzeć do żywych osób. W piątek uratowano całą czteroosobową rodzinę, co włoskie media określiły mianem "Cudu w Rigopiano".
38-letni Giampiero Parete uratował się, bo w chwili zejścia lawiny był poza budynkiem. Poszedł do samochodu po lekarstwo dla żony. Wtedy zobaczył, że na hotel pełen gości runęły ogromne masy śniegu i skał. Mężczyzna schronił się w aucie, z którego wezwał pomoc. Nadeszła dopiero w czwartek rano, po kilkunastu godzinach, kiedy pierwsze ekipy ratunkowe dotarły na nartach po zaśnieżonych i zablokowanych drogach oraz ścieżkach.
Jego i drugiego mężczyznę, który także był na zewnątrz, odtransportowano do szpitala w stanie wychłodzenia organizmu.
"Nie mieliśmy nadziei"
Pod gruzami została jego żona i dwoje dzieci. W piątek ekipy ratunkowe wydobyły żonę Adrianę oraz 8-letniego syna Gianfilippo. Po kilku godzinach ratownicy wyciągnęli trójkę dzieci. Była wśród nich 6-letnia córka małżeństwa Parete, Ludovica.
W zwałowisku pod lawiną w zburzonym hotelu spędzili ponad 40 godzin. Ich stan jest dobry, wszyscy są w szpitalu. Chłopiec śmieje się i żartuje, a dziewczynka domaga się swoich ulubionych ciasteczek - podała Ansa.
- Już nie wierzyliśmy, nie mieliśmy już więcej nadziei - mówiła Adriana Parete ratownikom tuż po tym, gdy wyciągnęli ją z rumowiska.
Autor: ts\mtom / Źródło: PAP