Wzrost liczby zakażeń SARS-CoV-2 to efekt rozluźnienia w okresie letnim. Wirus nie stał się groźniejszy, to ludzie zaczęli go bagatelizować - ocenił doktor habilitowany Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Zwrócił uwagę na to, że epidemia blokuje dostęp do całego systemu opieki zdrowotnej w Polsce, a ten "coraz bardziej zbliża się do ściany".
- Wirus SARS-CoV-2 na poziomie genomu oczywiście się zmienia, ale zmienia się stosunkowo wolno. Na ten moment nic nie wskazuje, by te zmiany miały wpływ na to, jak bardzo jest dla nas groźny, i by te zmiany odgrywały znaczenie z punktu widzenia kontrolowania pandemii. Obecna sytuacja to raczej kwestia rozluźnienia, które nastąpiło latem i zostało pogłębione przez okres wakacyjny. Ta sytuacja oczywiście nie dotyczy tylko Polski, ale też innych krajów - powiedział doktor habilitowany Piotr Rzymski, ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Odniósł się w ten sposób do wysokich dziennych bilansów zakażeń koronawirusem. Jak podkreślił, "wirus nie stał się groźniejszy, to ludzie zaczęli go bagatelizować".
Ekspert pytany o to, czy rozwój epidemii w Polsce może doprowadzić do sytuacji, jaka była we Włoszech w marcu i kwietniu, kiedy załamał się system opieki zdrowotnej, odpowiedział, że "bardzo bym nie chciał, ale obserwując sytuację i dynamikę zmian tej sytuacji, mam wrażenie, że system opieki zdrowotnej coraz bardziej zbliża się do ściany".
We wtorek potwierdzono w Polsce ponad dziewięć tysięcy nowych zakażeń. Dla dr Rzymskiego wzrost liczby infekcji, z którą mamy do czynienia jesienią, nie jest zaskoczeniem. Wskazał, że wciąż brakuje rozwiązań na poziomie centralnym, na przykład w odniesieniu do szkół, egzekwowania noszenia maseczek przez uczniów, które mogłyby minimalizować rozprzestrzenianie się wirusa w społeczeństwie.
"COVID-19 zapycha cały system, dostęp do opieki zdrowotnej"
- W systemie opieki zdrowotnej coraz bardziej uwydatnia się problem COVID-19. Nie mam tu na myśli wyłącznie tego, że mamy coraz większą liczbę pacjentów zakażonych wymagających hospitalizacji, podawania tlenu. COVID-19 "zapycha" nam cały system, dostęp do opieki zdrowotnej, co może uniemożliwiać w pewnym momencie odpowiednie świadczenie innych usług zdrowotnych, niezwiązanych z COVID-19. Są przecież chociażby pacjenci kardiologiczni, onkologiczni, którzy także wymagają pomocy - podkreślił.
Ekspert wskazał, że problemem jest nie tylko dostęp do lekarzy, ale także na przykład zamykanie oddziałów z powodu potwierdzenia przypadków zakażenia SARS-CoV-2 wśród pacjentów czy personelu.
Czy rząd powinien wprowadzić drugi lockdown?
Zdaniem dr Rzymskiego, "z punktu widzenia epidemiologicznego, dynamiki pandemii" powinno się rozważyć wprowadzenie w Polsce drugiego lockdownu. - Lockdown spowodowałby spadek liczby zakażeń - i byłoby to od razu widoczne w liczbach. Natomiast lockdown to także skutki gospodarcze i te kwestie także należy brać pod uwagę - zaznaczył.
- Kiedy w marcu pojawił się pierwszy potwierdzony przypadek COVID-19 w Polsce, zdecydowaliśmy się wszystko pozamykać. Wtedy lockdown zadziałał, przypadków było mniej, liczby przestały straszyć. Wtedy to była także w pewnym sensie gra na zwłokę, aby przygotować służbę zdrowia w obliczu nieznanego. Później przyszły wakacje, z nimi rozluźnienie. I przyszło z tym przekonanie, że co prawda jest epidemia, co prawda są pewne rygory, ale nie jest to jakiś szczególny problem. A potem nastąpił powrót do pracy, częstych spotkań, początek roku szkolnego - zwrócił uwagę.
Autor: ps / Źródło: PAP, tvn24.pl