Paraliż komunikacyjny w Wielkiej Brytanii - zamknięto lotniska, odwołano pociągi. Pasażerowie muszą liczyć się z wielogodzinnymi opóźnieniami. Niektórzy kierowcy spędzili noc w samochodzie po tym, jak utknęli na zaśnieżonej drodze w południowo-wschodniej Anglii w prawie 50-kilometrowym korku. Wielu stało także we wtorek.
Pomoc drogowa AA tylko do południa interweniowała ponad 7,5 tys. razy i spodziewa się przekroczyć 15 tys. wezwań drogowych w ciągu dnia.
We wtorek rano długie korki tworzyły się w okolicach Berkshire, Bristol, West Midlands, South Yorkshire, Kent, West Sussex, Worcestershire, Monmouthshire, Cheshire, Merseyside, South Lanarkshire, North Lanarkshire, West Yorkshire.
Paraliż
Brytyjskie koleje Eurostar, które obsługują połączenia pomiędzy Londynem, Brukselą i Paryżem, odwołały wszystkie pociągi we wtorek po całonocnych opadach we Francji i Belgii. Zapowiedziały, że wszyscy pasażerowie będą mogli wymienić bilety na inny termin lub dostaną zwrot gotówki. Przedstawiciele przewoźnika poprosili, żeby klienci nie przychodzili na dworzec.
Pociągi obsługiwane przez Southern Train Company wciąż mają co najmniej godzinne opóźnienia.
Lotniska Jersey i Guernsey pozostaną zamknięte do końca dnia. Pasażerom podróżującym na lotnisko Gatwick ze względu na opóźnienia poradzono, żeby zarezerwowali kilka godzin więcej na dojazd do portu lotniczego.
Nadal zamkniętych pozostaje wiele dróg, m.in. A27 na wysokości Worthing (West Sussex). Nieprzejezdna jest też autostrada A259 w okolicach Beachy Head (East Sussex). Bardzo złe warunki panują na A2 oraz A20 w hrabstwie Kent. Promy działają, ale kierowcom poleca się uwzględnienie w podróży bardzo złych warunków panujących na autostradach.
W samym tylko Sussex doszło do ponad 300 wypadków.
W jednym z londyńskich szpitali o życie walczy mężczyzna, który został porażony prądem. Na 27-latka zerwała się linia energetyczna.
Noc na mrozie
Do gigantycznego korka doszło w nocy na drodze A23, łączącej miasta Crawley i Brighton w hrabstwie Sussex, w południowo-wschodniej Anglii. Do wtorkowego poranka brytyjskie media podawały, że miał on długość 24 km, ale najnowsze dane mówią już o 48 km.
Spowodowały go intensywne poniedziałkowe opady śniegu. W ich wyniku nawierzchnia zrobiła się wyjątkowo śliska, dochodziło do licznych stłuczek. Trasa szybko blokowała się. W godzinach popołudniowych ruch odbywał się tam z prędkością 1,5 km na trzy godziny.
Według wstępnych ustaleń w korku utknęły tysiące osób. Niektórzy stali w trasie nawet 12 godzin.
Do wielu pomoc drogowców nie docierała, bo na odcinku kilkudziesięciu kilometrów trudno było o wszystkich się zatroszczyć.
- Jestem chudy i długi. Trudno mi usiedzieć wygodnie tyle godzin w małym aucie - skarżył się jeden z mężczyzn, którego korek zatrzymał na A23 na długie godziny.
- Stoję w tym samym miejscu już trzy i pół godziny, i wszystko wygląda na to, że utknę tu na kolejne - mówił rozżalony kierowca.
Drogowcom pomagał Czerwony Krzyż, ale i to nie wystarczyło. Niektórzy musieli noc przeczekać w aucie, przy temperaturze -3 st. C. - Za mną stoi samochód z czteroosobową rodziną. Wszyscy śpią - relacjonował lokalnej prasie ok. godziny 4 nad ranem jeden z kierowców.
- Większość ludzi śpi, wyciągając nogi na desce rozdzielczej. Wszyscy osiągnęli etap akceptacji - mówił inny zdesperowany kierowca.
Bursztynowy alarm
Według wstępnych obliczeń brytyjskiego biura meteorologicznego Met Office w hrabstwie Sussex spadło do 10 cm śniegu. Tam, jak i w całej południowo-wschodniej Anglii oraz północno-wschodniej Szkocji obowiązuje bursztynowy alarm. Oznacza on, że mieszkańcy powinni być przygotowani na niedogodności ze strony pogody.
Z kolei w dominującej części Anglii, Walii i Szkocji obowiązuje żółty alarm, informujący o trudnych warunkach pogodowych. Trudna sytuacja ma utrzymać się do środy.
Zamknięte szkoły
Na Wyspach zima poważnie daje się we znaki już od początku tygodnia. W poniedziałek do licznych wypadków drogowych dochodziło też w hrabstwie Lincolnshire na wschodzie Anglii i na Wyspach Normandzkich, podlegających Wielkiej Brytanii. Tam do godziny 14.00 napadało 8 cm białego puchu, a wiatr wiał z prędkością 80 km/h. Z tego powodu pozamykano lokalne szkoły i wstrzymano ruch na lotniskach Guernsey i Jersey.
Jazda z prędkością 8 km/h
Z kolei w Szkocji największe problemy sprawiał nie śnieg, a lód. Kierowcom zalecano, by unikali jazdy samochodem. Ci, którzy zdecydowali się na podróż, albo stali w długich korkach, albo poruszali się z prędkością 8 km/h, albo natykali się na pozamykane drogi.
Autor: map,mm/rs / Źródło: BBC, Daily Mail