- Moje zdziwienie jest ogromne - wykrzykiwał reporter TVN24 Maciej Cnota, kuląc się pod naporem wiatru na plaży w Karwi. Z plaży zostało w zasadzie niewiele, bo nocą morze podeszło niemal pod wydmy. Porywy są tam tak silne, że wiatromierzowi nie wystarcza skali, a lokalne służby z niepokojem śledzą ich kierunek wiatr, bo jego zmiana może grozić wlaniem się wody w głąb lądu.
- Czegoś takiego w życiu nie widziałem, chociaż niejedną zimę nad polskim morzem przeżyłem, w związku z tym silny wiatr to nie jest - wydawałoby się - dla mnie nic nowego, ale to, co tutaj się dzieje, to naprawdę przekracza wszelkie wyobrażenie - relacjonował z plaży w Karwi reporter TVN24 Maciej Cnota.
25 m/s i koniec skali
Na dowód pokazał wiatromierz, wskazujący prędkość porywów sięgającą nawet 25 m/s, czyli 90 km/h. - Później kończy się już skala, więc nie mamy zielonego pojęcia, ile to może być - zaznaczył. - Jak państwo widzą, warunki są ekstremalnie trudne - dodał.
Reporter zwrócił też uwagę na to, jak daleko sięgnął przypływ. - To jest jedna z najpiękniejszych plaż w Polsce i bardzo, bardzo szerokich - mówił. Zwykle plaża rozciąga się na 50-60 m w stronę morza. - Ale dzisiaj w nocy morze zagarnęło ten teren bez najmniejszego problemu i dostało się pod zabezpieczenia wydm.
Groźna zmiana kierunku
Cnota podkreślił, że obecny, zachodni kierunek wiatru jest bezpieczny, ale jego zmiana może spowodować zagrożenie. - Gdyby wiał z północy, to byłaby taka sytuacja, że ta woda przelewałby się przez te wydmy - wyjaśnił. Według prognoz taka niekorzystna zmiana kierunku wiatru może nastąpić. - Ale na razie wieje z zachodu, momentami na pewno prawie 100 km/h, a to jest, przyjmuje się, 10 w skali Beauforta - relacjonował reporter.
Podkreślał, że już wiatr o prędkości 70 km/h jest uważany za taki, w którym ciężko się poruszać. Na bałtyckich plażach wieje znacznie mocniej. - Ten wiatr jest w stanie zmieść człowieka, naprawdę, nie przesadzam - komentował Maciej Cnota.
Autor: js/map / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24