W niedzielę pracownicę ogrodu zoologicznego w Kaliningradzie zaatakował tygrys syberyjski. Uszła z życiem, ale władze zoo oskarżyły ją o naruszenie przepisów bezpieczeństwa.
Pracownica kaliningradzkiego zoo, którą zaatakował rozzłoszczony tygrys syberyjski, została oskarżona przez dyrekcję zoo o to, że "naruszyła przepisy bezpieczeństwa". Postępowanie jest w toku, choć kobieta wciąż przebywa w szpitalu.
Zaatakował kobietę? To jej wina
W niedzielę w południe 44-letnia Nadzieżda Srivastava, która od 20 lat pracowała w kaliningradzkim zoo, została zaatakowana przez dorosłego tygrysa o imieniu Tajfun. Ogromny kot przyszpilił kobietę, która próbowała uciec, lecz dopiero rzucane przez gości kamienie i krzesła sprawiły, że zwierzę ustąpiło. Kobieta ukryła się w jednym z pomieszczeń, a następnie została przewieziona do regionalnego szpitala klinicznego.
Władze kaliningradzkiego zoo w piątek potwierdziły informację, że stan kobiety jest stabilny i jest już ona w stanie komunikować się z krewnymi. Według wstępnych danych z oficjalnego śledztwa kobieta naruszyła protokół bezpieczeństwa. Postępowanie trwa, a przeciwko kobiecie zostały wysunięte zarzuty.
- Jest przytomna - stwierdził w poniedziałek rzecznik ministra zdrowia. - Jej stan jest stabilny i nie ma zagrożenia dla jej życia - zapewnił.
Mąż kobiety, dr Nitesh Srivastava podziękował za życzenia powrotu do zdrowia i potwierdził, że kobieta doznała "wielu uszkodzeń ciała".
Świadkowie tragedii
- Jej twarz spływała krwią - stwierdził jeden ze świadków zajścia. - Wrzeszczała i próbowała odpędzić od siebie zwierzę - dodał.
Świadkowie zapamiętali, że innych pracowników zoo nie było na miejscu, gdy tygrys zaatakował kobietę. Próbowali odwrócić uwagę wielkiego kota, rzucając w niego kamieniami, butelkami, a nawet krzesłami.
Jeden ze świadków przyznał, że dopiero po upływie pół godziny nadjechał ambulans, a inny pracownik zoo wszedł na teren wybiegu, by uśpić tygrysa. Świadkowie zarzucali władzom zoo opieszałość w chwili, gdy kobieta ukrywała się w jednym z pomieszczeń w obrębie wybiegu.
Naruszyła przepisy?
Dyrekcja zoo oświadczyła też, że Tajfun poczuł się zagrożony, w związku z czym nie zostaną przeciwko niemu podjęte żadne działania. To pierwszy przypadek w historii tego zoo, gdy zwierzę zaatakowało człowieka.
Jekaterina Michajłowa, rzeczniczka zoo, stwierdziła:
- Przepisy bezpieczeństwa zostały naruszone. Pozostaje nam dowiedzieć się, czemu tak doświadczona pracownica pozwoliła sobie na podobne zachowanie - oznajmiła. - Tygrys syberyjski to wyjątkowo terytorialne zwierzę i podobną reakcję podpowiada mu instynkt drapieżnika - zapewniła.
Tajfun należy do gatunku tygrysów syberyjskich - zwierząt objętych w Rosji szczególną ochroną. W tym kraju trwają liczne programy odtworzenia jego populacji. Osobnik, który zaatakował kobietę, ma już 16 lat, podczas gdy na wolności maksymalna długość życia tygrysów syberyjskich to 15 lat. Władze zoo zapewniają, że Tajfun - wbrew swojemu imieniu - nigdy nie zachowywał się agresywnie w stosunku do pracowników zoo.
Autor: sj / Źródło: kldzoo.ru, ria.ru, The Sun, Reuters