Pół Japonii może zostać sparaliżowane przez wybuch wulkanu Fudżi, uważają japońscy wulkanolodzy. Ich zdaniem szanse na to, że ta największa góra Japonii wybuchnie, rosną coraz bardziej po ubiegłorocznym gigantycznym trzęsieniu ziemi.
Fudżi, najwyższy szczyt Japonii, w niedługim czasie może wybuchnąć, alarmują lokalni wulkanolodzy.
Niebezpieczeństwo, że wulkan obudzi się po 300 latach snu, zwiększyło się po ubiegłorocznym trzęsieniu ziemi w regionie Tohoku - tym samym, które doprowadziło do katastrofy elektrowni jądrowej Fukushima I.
Duże szanse
- Historia zna wiele erupcji, które nastąpiły po trzęsieniu ziemi o sile 9 st. w skali Richtera. Tak stało się m.in. na Kamczatce, w Chile i na Sumatrze - mówi Eisuke Fujita, czołowy japoński wulkanolog z National Research Institute For Earth Science And Disaster Prevention. - Moim zdaniem szanse na to, że i Fudżi wybuchnie, są naprawdę duże - podkreśla.
Paraliż połowy Japonii
Znawcy twierdzą, że wybuch byłby w stanie sparaliżować połowę kraju. Wydobywający się z wulkanu pył zasypałby obszary położone nawet w promieniu 100 km od niego, w tym Tokio. Ludzie zostaliby uwięzieni, pozbawieni prądu na wiele tygodni. Ponadto uziemione zostałyby samoloty i stanęłaby kolej.
W 2004 roku oszacowano, że straty spowodowane przez erupcję Fudżi kosztowałyby Japonię 32 mld dolarów, jednak z ostatnich wyliczeń wynika, że byłyby co najmniej kilkakrotnie większe.
Popularne wśród turystów
Wulkanolodzy mają pretensje do władz, że te - choć obiecują uwzględnić możliwość erupcji Fudżi w planach kryzysowych - dalej nic nie robią. Okolice wulkanu są bardzo popularne wśród turystów, generują więc znaczne zyski. Tylko w ubiegłym roku odwiedziło je 40 mln ludzi.
Autor: map/ŁUD / Źródło: Reuters