Reporter 24 spotkał nad Odrą w okolicach Bytomia Odrzańskiego (Lubuskie) pięć małych szopów praczy. - Ciekawostką jest to, że w ogóle się nie bały. Trzykrotnie odchodziły w zarośla i wracały z powrotem - relacjonuje pan Jan. Z kolei Lasy Państwowe ostrzegają: szopy to niebezpieczne zwierzęta. Nagranie i zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Pan Jan spotkał szopy w niedzielę 27 maja. - Pojechałem po południu na ryby. Zobaczyłem, że coś się rusza. Parę minut stałem i zastanawiałem się: co to. Na początku myślałem, że to szczury, ale zacząłem podchodzić w ich stronę i zobaczyłem, że to szopy. Było ich pięć - opisuje Reporter 24.
Odważne i głodne
Jak opowiada, zwierzęta w ogóle się go nie bały. Wręcz przeciwnie, podchodziły pod same nogi mężczyzny. - Trzykrotnie odchodziły w zarośla i wracały z powrotem. Szukały pożywienia, a to ślimaka dorwały, a to robaka zjadły - mówi pan Jan.
Zaniepokojony powiadomił nadleśnictwo. Jak dodaje, bał się, że młode szopy straciły matkę i niebawem coś im się stanie. - Powiedzieli mi, że szopy tak mają, że chodzą sobie same, bez matki. Zdziwili się, że tak blisko do mnie podchodziły - relacjonuje mężczyzna.
"Mogą być roznosicielami wścieklizny"
Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych, ostrzega jednak: szopy to niebezpieczne zwierzęta.
- Jest to gatunek obcy, inwazyjny i niepożądany w lasach. Mogą być roznosicielami wścieklizny - przyznaje.
I dodaje: Są zagrożeniem zarówno dla zwierząt jak i ludzi. Szybko się rozmnażają. Sieją także spustoszenie wśród ptaków, wybierają jaja z gniazd, dlatego nie są pożądanym gatunkiem w lasach.
Co zrobić, kiedy podobnie jak pan Jan, spotkamy na swojej drodze szopa?
- Przede wszystkim starać się szybko oddalić. Nie można brać ich na ręce czy dotykać. Szopy posiadają pasożyty, które mogą wywoływać u ludzi choroby oczu - opowiada Malinowska.
Autor: mj,mb//ank / Źródło: Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Jan/Kontakt 24