Pośród kilku tysięcy biegaczy na poznańskiej trasie "Wings for Life" są również reporterzy TVN24. Adrian Mielnik, Sebastian Napieraj i Małgorzata Mielcarek na żywo relacjonują to, co dzieje się w samym sercu biegu.
Reporterzy wystartowali równo o godzinie 13 razem z innymi biegaczami. Adrian Mielnik, uzbrojony w telefon komórkowy i małą kamerkę pierwszą relację zdał po przebiegnięciu 2,5 kilometra.
- Fala biegaczy biegnie razem z nami, wszyscy oczywiście są szczęśliwi, że mogą biec, jest naprawdę fajnie - mówił.
Jego cel? Półmaraton, czyli 21 km i 100 metrów.
Na trasie również... kajakarze
Sebastian Napieraj na 5 kilometrze, przy punkcie żywieniowym, pytał zawodników o ich plany na bieg. Odpowiedzi były ambitne - 20, 30, a nawet 40 kilometrów. Nastroje dopisują, niektórym nawet bardziej niż mocno.
- Jak atmosfera? - zapytał nasz reporter jednego z biegaczy.
- Zajebi***e - odpowiedział.
Na trasie stawiło się też sporo pozytywnie zakręconych ludzi. Do takich z pewnością należy dwójka kajakarzy, którzy na bieg wzięli ze sobą wiosła i - a jakże - kajak.
Reporter TVN24 przyznał, że rusza dalej, prosto na 16 kilometr. Zapewnił, że biegiem, a nie samochodem. Telewizja rządzi się jednak swoimi prawami. Czas antenowy sprawił, że musiał wspomóc się autem przez część trasy.
Czekolada nie schodzi
Na 11 kilometrze na zawodników czekała już Małgorzata Mielcarek. Tam na punkcie żywieniowym na uczestników czekały banany i czekolada. Ta druga nie cieszyła się raczej dużym wzięciem.
- Trasa jest dobrze przygotowana - przyznał jeden z pytanych biegaczy.
- Na razie jest bez wiatru, dobrze się biegnie - stwierdził kolejny.
Nasza reporterka tak dzielnie biegała od zawodnika do zawodnika, że aż sama złapała zadyszkę.
Wesoły autobus
Co prawda nie na nogach, ale za kółkiem samochodu, na trasie zameldował się też Łukasz Wójcik, który niczym cień podążał za catcher carem, prowadzonym przez Adama Małysza. Reporter na fotel pasażera zaprosił jednego z uczestników biegu, który swoje zawody już zakończył.
- To było spontaniczne, impuls. Zobaczyłem wydarzenie na Facebooku, pomyślałem, że warto spróbować czegoś nowego - przyznał Michał.
On został podwieziony do autobusu, którym zawodnicy wracają na Maltę, skąd bieg ruszył. Natomiast w jednym z takich autobusów krąży Artur Zakrzewski i pyta ludzi o wrażenia z trasy.
W wesołym autobusie nastroje niezmiennie dopisywały. Wiele pytanych osób podkreślało charytatywny wątek imprezy.
Autor: ib/tw / Źródło: TVN24 Poznań