Prawie 300 mm deszczu spadło w poniedziałek w Montpellier (południe Francji). W rezultacie drogami popłynęły rwące potoki, a około 4 tys. osób musiało zostać ewakuowanych i spędzić noc w prowizorycznych schroniskach.
Mieszkańcy południowej części Francji z pewnością niemiło będą wspominać tegoroczny wrzesień. W połowie miesiąca zmagali się ze skutkami burz, w wyniku których zginęły cztery osoby, a od poniedziałku do wtorku rano pojawiły się tam kolejne nawałnice.
Prawie 300 mm deszczu
W rezultacie spora część Langwedocji znalazła się pod wodą. Najgorsza sytuacja panuje w Montpellier. Jak informują meteorolodzy, podczas zaledwie 3 godzin spadły tam aż 252 mm deszczu. Do godz. 20 odnotowano opad rzędu 295 mm. "To 47 proc. średniej rocznej wysokości opadu w tym rejonie" - informują eksperci.
Noc w schronisku
Jednak pod wodą znalazło się znacznie więcej miejscowości. W około 60 gminach departamentu Herault ogłoszono stan katastrofy naturalnej. Służby ratunkowe wzywane były setki razy. W Montpellier salę widowiskową Zenith przekształcono w schronisko, w którym umieszczono podróżnych z zablokowanych samochodów, a szkoły w regionie muszą opiekować się kilkuset dziećmi, które nie miały jak dotrzeć do domów. Według prefektury musiało nocować w nich łącznie około 4 tys. ludzi.
Nieprzejezdne drogi
Woda sparaliżowała transport drogowy. Francuski dziennik La Depeche Du Midi informuje, że 22 autostrady i drogi ekspresowe były zablokowane. W poniedziałek transport publiczny został zawieszony. Na szczęście na horyzoncie widać poprawę pogody.
Autor: kt/rp / Źródło: lindependant.fr, weather.com, ENEX