W nocy z piątku na sobotę strażacy interweniowali wielokrotnie. Działania skupiały się głównie na usuwaniu powalonych drzew. Nadal jednak wiele miejscowości mierzy się ze skutkami nawałnicy z ubiegłego tygodnia.
W ciągu nocy z piątku na sobotę straż pożarna musiała wyjechać aż do 751 interwencji związanych z usuwaniem skutków burz i nawałnic - poinformował w sobotę rano rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.
Najwięcej pracy strażacy mieli w czterech województwach: kujawsko-pomorskim (250 interwencji), pomorskim (177), wielkopolskim (101) oraz zachodniopomorskim (81).
Prawie 24 tysiące interwencji
Jak podał Frątczak, od 10 do 18 sierpnia w związku z nawałnicami strażacy interweniowali w całej Polsce 23 682 razy. Najczęściej, bo aż 7088 razy, straż interweniowała na Kujawach i Pomorzu. W kilku pozostałych województwach interwencji było mniej: 5479 w Wielkopolsce, 3569 na Pomorzu i 1185 na Dolnym Śląsku.
W dotychczasowych interwencjach straż pożarna wykorzystała 20 069 pojazdów, a udział w nich brało 86 825 strażaków.
Strażacy zabezpieczali uszkodzone w wyniku nawałnic dachy budynków, których liczba wzrosła do 4570, w tym 3305 z nich to budynki mieszkalne. Najwięcej uszkodzeń, bo aż 2809, było w województwie kujawsko-pomorskim.
Frątczak poinformował, że według danych z piątku z godziny 20 bez prądu pozostawało 8500 odbiorców, w tym 4800 na terenie województwa pomorskiego.
Bilans ofiar śmiertelnych się nie zmienił i nadal wynosi sześć osób. Od czwartku wzrosła natomiast liczba osób poszkodowanych - do 55, w tym 16 strażaków.
Grom sobotniej nocy
- Faktycznie, tej nocy front atmosferyczny dał się we znaki, aczkolwiek to nie była aż tak duża liczba zdarzeń poinformował koordynator ratownictwa medycznego z województwa pomorskiego, Tomasz Kubiak. - Mieliśmy około stu zdarzeń związanych z warunkami atmosferycznymi. Najwięcej zdarzeń było w powiecie drawskim, gdzie mieliśmy dwa uszkodzone dachy i bardzo dużo powalonych drzew na drodze krajowej - dodał.
Ponad 100 razy interweniowała zachodniopomorska straż pożarna w związku z burzami i intensywnymi opadami deszczu, które przeszły nad województwem w nocy z piątku na sobotę. Działania były związane głównie z usuwaniem powalonych konarów drzew.
- W Czaplinku i Radomyślu spadające gałęzie i wiatr uszkodziły dachy dwóch budynków mieszkalnych, ale nie było potrzeby ewakuacji mieszkańców - powiedział wojewoda zachodniopomorski Krzysztof Kozłowski.
I chociaż tej nocy pogoda okazała się znacznie życzliwsza niż w feralny drugi weekend sierpnia, jeszcze dziś w Polsce burze ponownie dadzą się we znaki. Meteorolodzy zapowiadają, że szczególną ostrożność należy zachować w południowej i południowo-wschodniej Polsce, ale popadać może też na Mazurach.
"Od dawna nie powinno nas być na wodzie"
Mazurski ratownik Radosław Wiśniewski przestrzegł żeglarzy, by z największą uwagą śledzili zarówno komunikaty, jak i niebo.
- Nad głową robią się ciemne chmury, także może dziś w Giżycku popadać - stwierdza. - Jesteśmy cały czas na radarach meteorologicznych z IMGW. Jeżeli występuje ostrzeżenie, dzwonimy do synoptyka krajowego - informuje.
A co, jeżeli nie sposób śledzić komunikatów? Ratownik wyjaśnia:
- My zawsze zachęcamy żeglarzy, by obserwowali niebo - tłumaczy. - A dodatkowo na Mazurach jest zamontowany system ostrzegania meteorologicznego z żółtym, migającym światełkiem. Jeżeli mruga 90 razy na minutę, dawno na wodzie nie powinno nas być - stwierdza kategorycznie.
Przypominamy, że dziś w niektórych regionach kraju wiatr może osiągnąć prędkość powyżej 100 kilometrów na godzinę.
Autor: sj/aw / Źródło: PAP