Niemal 920 kilometrów kwadratowych lodu, potem tama, a za nią 5-milionowa aglomeracja. Tak wygląda sytuacja na Zbiorniku Kjiowskim na Ukrainie. W ubiegłym roku kra była tak wielka, że w obawie o konstrukcję tamy ze zbiornika spuszczono ogromne ilości wody. Jak będzie teraz?
Lodowe kry sfotografowane z satelity NASA to pamiątka po wyjątkowo mroźnej zimie na Ukrainie. Według szacunków lód ma grubość średnio 40 cm.
Setki ton martwych ryb
Jak uspokaja szef firmy zarządzającej zaporą i elektrownią wodną, to tylko połowa grubości, jaką lód miał przed rokiem. Wtedy sytuacja była naprawdę dramatyczna. Napierająca kra zagrażała wówczas konstrukcji tamy. Jej kierownictwo zdecydowało się w trybie nadzwyczajnym spuścić wodę ze zbiornika, by kra osiadła na płyciźnie.
Zapora ocalała, ale pod obniżającym się lodem padły setki ton ryb. Ekolodzy mówili o katastrofie i chcieli postawienia zarzutów wobec osób podejmujących tę decyzję.
Szef zapory zapewnia, że w tym roku taka akcja najprawdopodobniej nie będzie niezbędna.
Kluczowy zbiornik
Zbiornik Kijowski, przez miejscowych nazywany morzem kijowskim, jest częścią systemu zalewów i elektrowni wodnych zbudowanych na Dnieprze. To pierwszy z nich, poniżej leży jeszcze pięć dużych zbiorników. U jego ujścia położony jest też Kijów.
Przerwanie zapory doprowadziłoby do katastrofy o trudnych do oszacowania skutkach. Istnieje niebezpieczeństwo, że spływająca z niego woda (Zbiornik Kijowski ma ok. 920 km kw powierzchni i mieści ok. 3,7 km sześć. wody) jak w kaskadzie przerwałaby niżej położone zapory.
Drugim zagrożeniem dla środowiska są radioaktywne osady zalegające na dnie zbiornika. To skutek katastrofy w Czarnobylu, który leży na północno-zachodnim końcu zbiornika. Poruszone z dna mogą skazić znaczne obszary leżące w dole Dniepru.
Autor: rs / Źródło: tvnmeteo.pl