Ocieplenie klimatu powodujące topnienie arktycznej pokrywy lodowej może spowodować uwolnienie do atmosfery niewyobrażalnych ilości metanu. Okazuje się, że gaz znajduje się nie tylko w zamarzniętej tundrze, ale także w samym oceanie, z którego wód uwalnia się poprzez pęknięcia pokrywy lodowej.
Badania przeprowadzone przez zespół naukowców z sześciu amerykańskich instytutów badawczych wykazały wzrost zawartości metanu nad Morzem Beauforta i Morzem Czukockim. W trakcie pięciu lotów badawczych przeprowadzonych na małej wysokości badacze stwierdzili, że stężenie tego gazu jest o pół procenta wyższe niż wynosi norma. Jednocześnie badania nie wykazały wzrostu poziomu dwutlenku węgla, co wykluczyło możliwość, by metan był efektem spalania i pojawił się na skutek działalności człowieka.
Skąd się tam wziął?
Okazuje się, że źródłem emisji metanu jest ocean. Zwiększona obecność tego gazu została wykryta w miejscach, w których występowały pęknięcia w pokrywie lodowej. Metan zawarty w górnych warstwach wody uwalniał się do atmosfery poprzez szczeliny w lodzie. Badacze nie wykryli zwiększonego stężenia metanu nad akwenami szczelnie pokrytymi lodem.
Na razie nie wiadomo dokładnie, skąd metan wziął się w arktycznych wodach, ale naukowcy przypuszczają, że może to mieć związek z aktywnością biologiczną wód powierzchniwych.
Półprocentowy wzrost stężenia metanu wydaje się niewielki, ale naukowcy przestrzegają, by nie lekceważyć ich odkrycia, ponieważ Ocean Arktyczny pokrywa dużą część globu i ilości metanu znajdujące się w jego wodach są ogromne.
Autor: mj / Źródło: NASA