Rozpuszczają się skorupy żyjących w wodach Antarktydy ślimaków. To nie tylko śmiertelne zagrożenie dla tych mięczaków, ale też dla całego łańcucha pokarmowego. To kolejny skutek zwiększonej emisji dwutlenku węgla do atmosfery.
Oceany pochłaniają aż jedną czwartą całego emitowanego do atmosfery dwutlenku węgla, przez co ich wody się zakwaszają. Naukowcy odkryli, że w wyniku tego procesu - będącego konsekwencją działań człowieka - muszla pewnego żyjącego w Oceanie Południowym ślimaka rozpuszcza się.
Wyniki badań naukowców z British Antractic Survey, Royal Netherlands Institute for Sea Research oraz amerykańskiej National Oceanic and Atmospheric Administration opublikowano w niedzielę w dzienniku "Nature Geoscience".
Zagrożenie dla łańcucha pokarmowego
Naukowcy ustalili, że wody Oceanu Południowego zakwaszają się, głównie na głębokości 1000 m. Zdarzają się jednak i miejsca, gdzie zjawisko to zachodzi na głębokości tylko 200 m, gdzie żyją maleńkie ślimaki. Kwaśna woda sprawia, że przedstawicielom tego gatunku rozpuszczają się skorupki, które stanowią barierę ochroną przed zagrażającymi ich życiu wirusami i drapieżnikami. Jeśli wyginą, poważnie zagrożona zostanie ciągłość łańcucha pokarmowego. Tymi ślimakami żywią się bowiem morskie ptaki i ryby.
Wzrost zakwaszenia o 150 proc.
Analizując modele klimatyczne, badacze zauważyli ponadto, że w XXI wieku nad Oceanem Południowym będą wiać coraz silniejsze wiatry; zjawisko to powstanie w następstwie wzrostu poziomu dwutlenku węgla w atmosferze. W takich warunkach dojdzie do stałego mieszania się kwaśnych wód głębinowych i powierzchniowych, co może mieć kolejne groźne konsekwencje. Oszacowali też, że do końca wieku wody morskie na świecie będą aż o 150 proc. bardziej kwaśne.
Autor: map/mj, rs / Źródło: Reuters