Kończy się sezon huraganów na Atlantyku. Ten rok był szczególnie niespokojny, po niszczycielskim Harveyu zaatakowały Irma i Maria. A co się dzieje, gdy dwa takie zjawiska się połączą?
Huragany to bardzo niebezpieczne zjawiska meteorologiczne. Towarzyszy im bardzo silny wiatr (ponad 250 kilometrów na godzinę) i intensywne opady deszczu.
Rzadko występujące zjawisko połączenia - czy zderzenia się - huraganów określa się efektem Fujiwhary, od japońskiego meteorologa Sakuheia Fujiwhary, który pierwszy opisał je w 1921 roku. Jako przykład użył wirów wodnych. Zauważył, że kiedy dwa huragany się zbliżą, zaczynają poruszać się wokół siebie zgodnie z ruchem wskazówek zegara na półkuli południowej i odwrotnie na półkuli północnej.
Ostatecznie, zaczynają poruszać się po spirali w kierunku punktu centralnego. Powody mogą być dwa: albo skręcający wiatr popycha dwa huragany ku sobie, albo dochodzi do czegoś, co nazywamy pozytywną adwekcją (poziome przenoszenie większych wartości - na przykład mas powietrza - w kierunku mniejszych).
Połączenie huraganów dobrze widać na poniższej animacji:
Meteorological term-o-the-day: #Fujiwhara Effect - The tendency of two nearby tropical cyclones to rotate cyclonically about each other. pic.twitter.com/UCnsy0MGuc
— NWS Spokane (@NWSSpokane) 27 lipca 2017
Huragan o większym wirze (silniejszy) często dominuje w tym procesie, a słabszy "tańczy" wokół niego przez jakiś czas, zanim zostanie pochłonięty. Co dzieje się później, nie jest do końca jasne.
Zazwyczaj jest tak, że chaotyczna interakcja dwóch zupełnie różnych burz tropikalnych - których zewnętrzny wiatr często wieje w różnych kierunkach - sprawia, iż ich połączenie działa jak siła fali przybojowej. To z reguły prowadzi do redukcji całkowitej siły takiego bytu i jego rozpadu.
Taka sytuacja miała miejsce w 2001 roku, gdy huragan Gil zderzył się z huraganem Henriette. Pierwszy rozpadł się po pochłonięciu pozostałości drugiego.
Czasami łączenie się huraganów może się nie udać i wówczas rykoszetem odbijają się one w różnych kierunkach, wracając na swoje pierwotne trasy. W 1974 roku huragany Kristen i Ione spotkały się, ale się nie połączyły. Odbiły się i jeden powędrował na północny zachód, a drugi na północny wschód.
Z rzadka zdarza się coś pośredniego między dwiema powyższymi możliwościami. W 1995 roku na Atlantyku utworzyły się cztery burze - Humberto, Iris, Karen i Luis. Do pewnego momentu pierwsze trzy oddziaływały na siebie, wpływając wzajemnie na swe formowanie się i trasę. Ostatecznie Iris połączyła się z Karen.
Huragan Maria i Jose we wrześniu 2017 roku:
Silniejszy układ
Teoretycznie możliwe jest, że połączone huragany na krótko zyskają na sile. Może tak się stać, gdy ich wspólne zasoby pary wodnej spowodują większe opady i obniżą bardziej ciśnienie w środku układu. Nie wiadomo jednak, czy kiedykolwiek coś takiego miało miejsce.
Bardziej prawdopodobna jest sytuacja, gdy słabszy huragan krąży wokół silniejszego, nie dochodzi do połączenia, ale w rezultacie takiej interakcji ten słabszy się wzmacnia. Tak się stało w 2014 roku, gdy burza tropikalna Karina, towarzysząc huraganowi Lowell, sama stała się huraganem. Ostatecznie została "pożarta" przez huragan Marie.
Tak czy owak, połączenia huraganów zdarzają się rzadko. Dzieje się tak około raz w roku na Zachodnim Pacyfiku, ale tylko raz na kilka lat na Atlantyku. Ta wyjątkowość, w zestawieniu z faktem, że łączące się huragany są znacznie bardziej nieprzewidywalne, czyni ze zderzenia zjawisko potencjalnie bardzo niebezpieczne. Na szczęście w większości przypadków dochodzi wtedy do rozpadu, nie do wzmocnienia siły żywiołu.
Zobacz huragan Maria w Portoryko:
Autor: AP/rzw / Źródło: iflscience.com
Źródło zdjęcia głównego: NASA